Miało nie być o Chazanie.
Ale o Dziecku być musi...
Bo jego 10-dniowa agonia budzi dziś te rzeczywiste, a nie "zadeklarowane" sumienia.
Skąd te wszechobecne wynaturzenie?
Jak można tworzyć z Chazana męczennika?
Jak można, żonglują namiętnie stekiem kłamstw, tak manipulować ludźmi?
Jak można bezkarnie kpić z prawa?
...
Teraz znaczenie ma ewolucja naszej świadomości.
Pojawia się obecnie mnóstwo ostrych tekstów (m,in. TEN), krytykujących postawę Chazana i ruchu "pro-life" (zgrzytam zębami przy tej nazwie). Ale wiele z nich pisanych jest językiem trudnym do zaakceptowania mi, jako matce. Wpisują się zbyt mocno chyba w trend "pro-aborcyjny", i w zasadzie w dużej mierze anty-rodzicielski i anty-religijny, jakby dedykowane były specyficznej grupie odbiorców - bezdzietnych/ nie planujących dzieci, singli, feministek i zagorzałych przeciwników Kościoła... A teraz wypadałoby pisać troszkę inaczej. Bo otworzyło się pole do konstruktywnej polemiki z tymi, dla których dotąd temat aborcji był absolutnym tabu. Bowiem świat pokazał, że mogą zaistnieć sytuacje, kiedy o przerwanie ciąży prosi matka nie dlatego, że tak dla niej wygodniej, nie dlatego że tej ciąży nie chce, a przeciwnie, prosi z miłości do swego tak upragnionego dziecka, którego nie chce skazywać na okrutne, przedłużone umieranie. Teraz można na chwilę wyrwać się ze sztucznie utrwalonego podziału "złe/dobre" i zastanowić nad tym, czy można z góry zakładać co jest etyczne, a co nie. I jak trudno jest wyznaczyć granicę.
Przykro mi tylko, że obudzenie w ludziach tej bardziej obiektywnej, wypośrodkowanej postawy, odbyło się takim kosztem...
Obyśmy, jako społeczeństwo, wyciągnęli wnioski.
I oby stosowanie się do wymogów prawa było egzekwowane.
Ale o Dziecku być musi...
Bo jego 10-dniowa agonia budzi dziś te rzeczywiste, a nie "zadeklarowane" sumienia.
Kim Rosen |
Dziecko i jego matka ponieśli okrutną ofiarę, która teraz ma okazję nie pójść na marne.
Oto w końcu konflikt za vs. przeciw aborcji zyskał zupełnie nową twarz. Tę najtrudniejszą, bo nie czarno-białą.
Budzi się głos przeciw, ale...
W mediach wrze. Afera goni aferę, polityczno-taśmowe ścigają się z kościelno-chazanową.
A wszystkie wołają o pomstę do nieba. Bo to, co przebija najbardziej, to brak szacunku. Do ludzi. Bliźnich. Sąsiadów. Nas wszystkich, narodzonych - i jeszcze nienarodzonych. Gra o stołki, o pozycję, o władzę wszystko toczy się kosztem nas, pionków.
Skąd te wszechobecne wynaturzenie?
Jak można tworzyć z Chazana męczennika?
Jak można, żonglują namiętnie stekiem kłamstw, tak manipulować ludźmi?
Jak można bezkarnie kpić z prawa?
...
Nie jestem zwolenniczką aborcji, nigdy nie byłam. Tak, jestem jedną z tych kobiet, które nie chcą robić biochemicznych badań prenatalnych, ani nie chcą ryzykować życia dziecka robieniem amniopunkcji. Ot, taki typ.
ALE.
Ale, gdyby USG wykazało, że dziecko które noszę ma wady nie dające mu szans nie tylko na życie, a nawet na spokojną i możliwie bezbolesną śmierć zaraz po urodzeniu - czy mogłabym je na to skazywać? Co w takiej sytuacji jest rzeczywiście moralnie właściwe? Miłość ma różne odcienie, ale ZAWSZE miłość matki ma na pierwszym miejscu dobro dziecka...Szanuję mojego lekarza za to, że na początku ciąży pytał, czy w razie stwierdzenia zespołu Downa lub otwartych wad cewy nerwowej dopuszczam przerwanie ciąży. Zapytał. Bo to jego obowiązek, tego wymagał też szacunek do pacjentki. Słysząc że nie, odradził wykonywanie testów biochemicznych, a monitorował dokładnie stan dziecka na USG. Proste reguły, obustronny szacunek. Tak, do licha, powinno być.
Sumienie? Jakie sumienie może pozwolić spać spokojnie, kiedy skazuje się niewinne dziecko na potworną, bolesną agonię, wypełniającą całe jego króciutkie życie? Już o niszczeniu psychiki matce nie wspominając. A przy tym wszystkim wycierając sobie usta gadką o ochronie życia...
Pągowski |
Teraz znaczenie ma ewolucja naszej świadomości.
Pojawia się obecnie mnóstwo ostrych tekstów (m,in. TEN), krytykujących postawę Chazana i ruchu "pro-life" (zgrzytam zębami przy tej nazwie). Ale wiele z nich pisanych jest językiem trudnym do zaakceptowania mi, jako matce. Wpisują się zbyt mocno chyba w trend "pro-aborcyjny", i w zasadzie w dużej mierze anty-rodzicielski i anty-religijny, jakby dedykowane były specyficznej grupie odbiorców - bezdzietnych/ nie planujących dzieci, singli, feministek i zagorzałych przeciwników Kościoła... A teraz wypadałoby pisać troszkę inaczej. Bo otworzyło się pole do konstruktywnej polemiki z tymi, dla których dotąd temat aborcji był absolutnym tabu. Bowiem świat pokazał, że mogą zaistnieć sytuacje, kiedy o przerwanie ciąży prosi matka nie dlatego, że tak dla niej wygodniej, nie dlatego że tej ciąży nie chce, a przeciwnie, prosi z miłości do swego tak upragnionego dziecka, którego nie chce skazywać na okrutne, przedłużone umieranie. Teraz można na chwilę wyrwać się ze sztucznie utrwalonego podziału "złe/dobre" i zastanowić nad tym, czy można z góry zakładać co jest etyczne, a co nie. I jak trudno jest wyznaczyć granicę.
Przykro mi tylko, że obudzenie w ludziach tej bardziej obiektywnej, wypośrodkowanej postawy, odbyło się takim kosztem...
Obyśmy, jako społeczeństwo, wyciągnęli wnioski.
I oby stosowanie się do wymogów prawa było egzekwowane.