Ach, majówka! Ptaszki śpiewają, pszczółki brzęczą... No dobra, deszcz stuka o szyby, a wiatr dmie parszywie. Ale i tak byłoby pięknie!
Byłoby...
tyle, że herbacianą zmogły przebrzydłe zarazy.
*źródło* |
Choróbsko wyczucie czasu ma po prostu perfekcyjne.
We czwartek jeszcze miałam nadzieję, że się uda. Dzień był piękny, wybraliśmy się zatem podbijać Zosieńkowym uśmiechem Piknik Europejski i przespacerować się w miłym otoczeniu. Jednak plan był nieco zbyt ambitny już na starcie... Zosia śmiała się i bawiła po prostu setnie, dopóki nie dotarliśmy do rynku, czyli na ów Piknik właśnie. Tu już zaczęły się schody. Cóż, przepychający się wokół tłum ludzi zupełnie jej nie odpowiadał, rozmarudziła się przepotwornie, zbojkotowała wózek - a na domiar złego chusta została omyłkowo w samochodzie. Ale my twardo, niezrażeni, próbowaliśmy z dzieciem na rękach przebrnąć do cichszej części atrakcji - do parku. Jednakże parkowa "cichość" tego dnia postanowiła przenieść się w strategiczną, z góry upatrzoną pozycję, bardzo bardzo odległą od owego parku. I wszystkich innych parków miejskich pewnie też. Tego dnia najwyraźniej cała populacja, której nie dane było skorzystać z majówki w klimacie last minute, wybrała się na podbój parków i deptaków. I fontann. I budek z goframi, lodami i watą cukrową...
Ogółem, ścieżki, których klimat na co dzień zadowoliłby średniej klasy ascetę poszukującego pobliskiego odludzia, tego dnia zamieniły się w ruchliwe autostrady. Pogoda też nie mogła się zdecydować, prażyło i przewiewało zimnym wietrzyskiem jednocześnie. Wszystko to skumulowało się w naszym całkiem zaskoczonym dziecięciu, i osiągnąwszy marudzeniowy pik - poskutkowało jedynym słusznym rozwiązaniem, czyli Zosia zapadła w kamienny sen. I wtedy nawet spacer nam się udał. W parkowo-autostradowych korkach, ale za to w doborowym towarzystwie :) i z lodami ;]
Po pikniku Zosia zjadła kawałek pierwszego w swoim życiu gofra, wydudniła wodę ze swego obecnie ukochanego przyjaciela: bidonu, po czym powędrowała ze swymi spragnionymi majówkowych wrażeń rodzicami na grilla... no tam to dopiero marudność zapanowała nieziemska - raczkować nie było zbytnio gdzie, mama nie pozwoliła zjadać kwiatków, a w dodatku nie udało się grzechotką zrobić wyłomu w betonie! Ech, nie wspominałam Wam jeszcze, ale herbaciana odczuwa od tygodnia atrakcje zębowego armagedonu... I końca nie widać :/
Mimo marudzenia, na grillu jednak miło było, nawet Zocha miała okazję zapozować do fotek... które umieszczę kiedyś, gdy już wpadną w nasze łapki ;)
Jednak już podczas spaceru, zaczęły szwankować mi oczy. Coś mgliło, drażniło. Podczas grillowania było już nieciekawie, musiałam czyścić oczy co chwilę, nie wiedząc, czy to jakaś alergia, czy coś się kroi innego..
no i rano się wyklarowało. Znaczy, nie wyklarowało się nic zupełnie, bo herbacina nie mogła otworzyć oczu i trochę potrwało, zanim dała radę na nie przejrzeć. Finał? Kataro-zatoko-oczo-gardło-wszystko w atrakcyjnej, zapalonej formie.
True story.
W podsumowaniu:
"Prawa Murphy'ego, z cyklu: matką być"
- przechoruj majówkę.
- po raz pierwszy ever drzemkę dziecka wykorzystaj na własny sen - dzwoni niewyciszona komórka męża, budząc wszystkich natychmiast.
- marudzące dziecko próbuj utulić do snu godzinę... gdy w końcu zasypia przy karmieniu, przeżyj niepohamowany atak kaszlu.
- utulaj dalej, w końcu śpiące dziecię odłóż do łóżeczka, opatul... i kichnij.
Bezcenne.
zasłużyłam na wieczorne lody i czekoladę, nie?
parę fotek z części majówkowo-spacerowej:
Translate
o herbacie, kulinarnych inspiracjach, eko-matkowaniu i wszystkim, co mi w duszy gra :)
O mnie
- Unknown
Kategorie
myśli luźne
rodzicielstwo
portrety
czas
relaks
zdrowie
kulinarne inspiracje
Japonia
herbata
eco
książki
matcha
DIY
ciąża
dzieciństwo
kosmetyki
pielęgnacja niemowląt
twórczość
BLW
karmienie piersią
kąpiel z dzieckiem
oleje naturalne
Muminki
chustonoszenie
film
gwiazdka
związek
życzenia
Totoro
halloween
kocie nastroje
miłość
nietolerancja laktozy
candy
chai
co sleeping
gender
Archiwum
-
▼
2014
(58)
-
▼
maja
(10)
- Kupki, pupki i inne bajki - czyli warto oswoić noc...
- [fanfary!] Panie i Panowie, nagrody wędrują do.......
- Odwróć dziecko od niebezpieczeństwa!
- Słońce! ...dziewczyny lubią brąz? (&20/52)
- Kwiatek dla Zosi :) [Konkurs!]
- Sophie, ach Sophie!
- ...bo prawdziwa mądrość płynie z natury
- Kolorowe karpie i garść nostalgii…
- Niespodziewana sesja majówkowa (&18/52)
- Majówkaaaaaa...psik!
-
▼
maja
(10)
Eh, jeśli miałabym napisać co czuję po tej majówce, to napisałabym tak- skrajne wyczerpanie psychiczne. Lilka chyba nie czai, co to majówka, bo dała nam tak do wiwatu, że hej! A Tobie Kochana współczuję. Zasłużyłaś na wszystkie rozpusty świata :)
OdpowiedzUsuńOtóż to... majówka po prostu wymaga porządnego urlopu dla poratowania skołatanych nerwów!
Usuńmam nadzieję że kolejne dni będą dla równowagi spokojniejsze... :)
Brawo za bidon :))
OdpowiedzUsuńWspolczuje chorobowej majówki, my od wczoraj walczymy z Bartka katarem :((
dziękuję w imieniu Córy ;)) aczkolwiek bidon ukochała sobie aż nadto, teraz trzeba pilnować by w domu nie był w zasięgu wzroku, bo porzuciłaby dobry nawyk picia z kubeczka... ;)
Usuńzdrówka Bartusiowi!
Zosia, odpukać, nie bierze z mamy przykładu
O kurde ale u Was cieplutko musiało być - nam tyłki pomarzły jak cholercia :D
OdpowiedzUsuńtylko 1go w dzień, potem już mróz, wichura i w ogóle jakaś koszmarna farsa... nadal dygoczemy :P
UsuńCzy Ty też postulujesz za jeszcze jednym dniem wolnym, aby móc wypocząć po majówce?
OdpowiedzUsuńe tam jednym! chociaż 3, dla równowagi....
UsuńU nas o spacerach i grilowaniu raczej można było zapomnieć. Przeprosiłam się z kozaczkami, czapką i rękawiczkami. Cieplej było w lodówce niż na zewnątrz. Gdybym jeszcze zjadła lody, pokryłabym się szronem. Majóweczka-lodóweczka :) Fajne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńna naszą Syberię wszystko dociera z poślizgiem, więc tym razem chociaż z drugiej strony :D jeden dzień ładnej pogody się majówce trafił, a po nim przyszedł mróz, wichura i zgrzytanie zębów :P
UsuńMam nadzieję, że już lepiej? U nas też zębowe szaleństwo :/
OdpowiedzUsuń