Klasyczny przykład:


Lubisz fotografię, czasem coś pocykasz, pobawisz się, poobrabiasz. Bez większego zaangażowania, acz z przyjemnością. I z "kiedyś się nauczę" w domyśle.
Aż tu przychodzi na świat Twoje dziecię. 
Raptem dotychczasowe delikatne zainteresowanie i amatorskie zabawy przechodzą gwałtowną, rodzicielską ewolucję. Nagle "amatorskość" zaczyna uwierać. Chcesz robić lepsze zdjęcia. Potrzebujesz tego. Ba, czujesz się zobowiązany wobec tych cudnych oczu, maleńkich stópek, słodkich minek...
I po szybciutkiej analizie sytuacji zaciskasz pasa, ciułasz groszaki w skarpetach, w szczytnym celu zakupu lustrzanki.
Lustrzanka wybawieniem. Lustrzanka remedium na fotograficzny niedosyt. Lustrzanka obowiązkowym, naczelnym elementem zaangażowanego rodzica.

Czy nie tak?

*
Jeszcze niedawno lustrzanka była w moich oczach synonimem wyższych umiejętności fotograficznych. Lepszego oka, większego zaangażowania. No generalnie budziła respekt i sympatię :) Była odległym marzeniem... nie była też tak wszechobecna. 
Jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że niemal wszyscy dzieciaci znajomi zaraz po narodzinach potomstwa zaopatrzyli się w pokaźne "pro" sprzęty. Kurczę, może już bony/kupony dołączają do karty wypisu na porodówkach, tylko nas jakoś ominęło? Pewnie jakieś czołowe poradniki wyprawkowe już informują, że bez "lustra" to w ogóle o stylowym rodzicielstwie nie ma co marzyć... ;) 

Nie dziwię się zupełnie tej budzące się w nas - dotychczasowych amatorach - potrzebie ewolucji umiejętności fotografowania. Bo rzeczywiście bycie rodzicem daje nam coś, o co wcześniej było trzeba zabiegać - niemal permanentne natchnienie i niezłomnego modela/modelkę ;) Ale to nie wszystko! Bo mamy jeszcze nasze uczucia, które sprawiają, że niewprawne dotąd oko zaczyna powiekami, jak spustem migawki, "cykać" idealne kadry, wychwytywać idealne momenty. Bo umiemy dojrzeć coś niezwykłego i magicznego w danej chwili, minie, geście. Coś, czego nawet doświadczony fotograf może nie zauważyć - mamy przewagę, bo widzimy sercem. I aż żal nie umieć tego utrwalić! Czyż to nie jest swoiste zobowiązanie?

Toteż i ja, zupełna amatorka (nawet bardziej amatorka oglądania, niż cykania), zapragnęłam ugryźć w końcu temat, pouczyć się trochę, ogarnąć - wszystko, byle tylko te piękne chwile przestały być tak nieuchwytne... 
Co jest potrzebne, by osiągnąć jakiś przyzwoity poziom fotograficznego wtajemniczenia?
- wytrenowane oko
- wyćwiczony warsztat
- sprzęt

Niestety, praca nad pierwszymi dwoma punktami idzie dość opornie, kiedy mamy wyraźne braki w punkcje trzecim. Oczywiście sam sprzęt nie przybliża nas do ideału ani o krok - ale zdecydowanie ułatwia oddanie tego, co widzimy i co utrwalić chcemy... Nasza idiocykawka Casio bywa prawdziwym utrapieniem.


Czyli że co, dołączamy do lusterkowego gangu?

Hmm...
Próbuję sobie przypomnieć, kiedy ostatnio znajomi lustrzankowi rodzice robili przy nas jakieś zdjęcia... I tak, robili, a jakże! Komórkami. A tak żeby "pro"? Chyba w okolicy Wielkanocy... A nie, szwagier męża wyciągał aparat kiedy u nich ostatnio byliśmy - by uchwycić Zośkę dosiadającą konia na biegunach, tyle że nie zdążył...
Generalizuję, a jakże. Ale jednak pewna tendencja daje się zauważyć - w każdym razie wystarczająco wyraźnie, by uświadomić mi, że nie tędy droga.
Poza tym, zapędzanie się w lustrzankowy świat może się niekiedy skończyć tak...:

;)

Aparat trzeba dobrać do swoich potrzeb, możliwości i oczekiwań. Nie nastawiać się na "kupię lustrzankę z dobrymi obiektywami i stanę się drugą Anne Geddes". Bo to mimo wszystko nie aparat robi zdjęcia, a my. A aparat, który zbiera kurz na półce, choćby najlepszy, najlepszych zdjęć nie robi na pewno. W końcu „najlepszy aparat to ten, który masz przy sobie” (jak mądrze prawi fotograf Chase Jarvis).

Jakie pytania powinniśmy sobie zadać, przymierzając się do zakupu sprzętu?
  1. Do jakich zdjęć chcę go przeważnie używać?/ Jakie robię najczęściej?
  2. W jakich warunkach najczęściej robię zdjęcia?
  3. Czy rozmiar aparatu ma dla mnie znaczenie?
  4. Czy potrzebuję aparatu głównego, czy uzupełniającego?
  5. Czy chcę mieć możliwość rozbudowywania zestawu?
  6. Jak bardzo "profesjonalne" mam ambicje?
  7. Jakie mam ramy finansowe?
To chyba zestaw najważniejszych pytań - a odpowiedzi pozwolą nam zawęzić wybór i ustalić priorytety tak, by w tym morzu sprzętu wybrać ten, który będzie nam odpowiadał i posłuży jak najdłużej :)

...a odpowiedź wcale nie musi być oczywista! Ja np. byłam przekonana do niedawna, że skusimy się na pełnogabarytowy zestaw, a ostatecznie wybór padł na profesjonalny kompakt (niespodzianka, bo sądziłam że będzie to bezlusterkowiec, ale jednak są sporo większe, a targanie obiektywów nie ułatwia - i też swoje waży)... Trzeba było zdobyć się na szczerość wobec siebie, cóż. Potrzebuję aparatu, który mogę mieć zawsze przy sobie, który spokojnie odsługiwać będzie mogła również mama czy znajomi, który będzie poręczny, i pozwoli na błyskawiczną reakcję. Tak,wybór taki wymaga kompromisu, bo nie ma (jeszcze!) rozwiązań całkiem idealnych. Choć tak piękny bokeh jak w lustrzankach z obiektywem ~50mm nie będzie osiągalny, to przyzwoite rozmycie tła osiągnąć się da - jak i wiele, wiele innych efektów, tyle że po prostu trzeba się będzie nauczyć (a czasem nachodzić :)) Nie mam co się oszukiwać, luksus śmigania wokół dziecka/sytuacji nie jest dla mnie - jestem matką, zwykle uczestniczę w tych wszystkich sytuacjach, a uwiecznianie może być jedynie dodatkiem, nie realną "sesją". Nie potrzebuję miliarda megapikseli, i nie mam presji na największą matrycę, ważniejsza była dla mnie naprawdę dobra, jasna optyka ze sprawnym i szybkim ustawianiem ostrości. I wygoda obsługi. I oczywiście cena :) 
Grunt, że byłam w stanie rozpisać sobie własną priorytetyzację. Cóż, lustrzanka nadal zostanie w sferze pięknych marzeń.... Może kiedyś zakupimy sobie bazowy korpus z dobrym obiektywem do samych tylko portretów, kto wie? Oczywiście, jak już napadniemy na bank i zawiniemy księżyc ;))


Uffff, alem wysmarowała posta! A to wszystko dlatego, by innym parającym się hobbystycznie fotografią powiedzieć, że lustrzanka wcale nie jest remedium na wszelkie bolączki :) I przypomnieć, że aparat ma służyć nam, a nie odwrotnie :)

A sobie i Wam życzę mnóstwa radochy i przyłapanych w obiektywie uśmiechów :))

(załączam parę spacerowych fotek z naszego casiaka: bez obróbki, bez udawania że dało się wyciągnąć więcej niż się dało... ale Zosia i tak czaruje, więc niech tam ;))





Zocha podczas pielenia łąki! ;)))

A kuku!


O sztuce robienia dobrych zdjęć nie napiszę nic, bo nie umiem, ale wszelki rady witam z otwartymi ramionami/ obiektywem ;)) Jakieś sprawdzone patenty?

11 komentarzy:

  1. Te "amatorka" Ty nie bądź taka skromna, cudne fociaki Ci wychodzą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oho, rosnę, rosnę! (nawet jeśli tylko od sympatycznego przesłodzenia! ;))

      Usuń
  2. He he... U nas rok temu w kompakcie zepsuła się lampa i teraz to mamy naprawdę wyzwanie, żeby zrobić dobre zdjęcia, a że na lustrzankę nas nie stać, bo zawsze inny wydatek się znajdzie, to mamy co mamy i chyba nie jest najgorzej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie od początku prawie nie działał zoom, a lampa była tak kiepska, że robiłam stale bez ;)
      najważniejsze to mieć pod ręką. :)

      Usuń
  3. Haha, to ja wyrodna matka jednak jestem, bo... Lustrzankę chciałam mieć od dawna, ale... Nie ze względu na dzieci :) Uwielbiam robić zdjęcia w ogóle, a nie tylko dzieciom. Ale nie powiem- lustrzanką robi się Im zdjęcia przyjemniej, bo czas reakcji jest o niebo szybszy, a przy dzieciach- wiadomo, ma to znaczenie :) Ja swoją wymarzoną lustrzankę dostałam na urodziny i powiem tak- apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ostatnia cyfrówka była naprawdę dobra, ale zdjęcia lustrzanką mnie zachwyciły, tyle, że... No nie jest ona z najwyższej półki, zaczyna mi też doskwierać brak porządnego (dodatkowego) obiektywy... Eh :( Zawsze coś :)

    Generalnie jako wieloletni użytkownik "zwykłych" aparatów, uważam, że można nimi zrobić naprawdę dobre i fajne fotki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym czasem reakcji to różnie, AF często jest szybszy, ale ustawienia i łatwość dostosowania bywa różne :) A przede wszystkim reakcja w postaci "wziąć w łapę aparat" jest często zdecydowanie wolniejsza ;)
      ale to prawda, zabawy lustro daje wiele, no i jakie efekty!

      ja się obecnie jednak zupełnie szczerze zakochuję w naszym nowym sprzęcie i jego możliwościach :) makro ma mniaaaam! :D chyba za lustrzanką nie będę póki co tęsknić :)

      Usuń
  4. U mnie jak u Budującej Mamy zepsuła się lampa w kompakcie. I nie, nie wymienię go. O lustrzance nawet nie myślę. Mój cel: telefon z naprawdę dobrym aparatem. Choćby miał to być aparat z funkcją telefonu. Bo to zawsze mam ze sobą (no dobra, nie zawsze, zdarza się zostawić smycz ;)). Ale u mnie to jest najważniejszy argument.
    A zdjęcia Zochy, sorry, ale wychodzą piękne nawet z kasjaka :P Najważniejsza jest modelka i oko rodzica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano właśnie, z tym argumentem zgadzam się w 100%! dlatego u nas zwyciężył pro kompakt - dotychczasową cykawkę zawsze nosiłam, z tym myślę że będzie podobnie, choć jednak większy jest

      ... kasjak spłonął właśnie z dumy! :D a oko rodzica lekko zawilgotniało ;)) :*

      Usuń
  5. czytam Twój post i przy wielu myślach, refleksjach nucę: "oj, chciałabym, chciała":):):) pozdrawiam:):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja na razie ćwiczę na kompakcie. Jak już zacznę robić przyzwoite zdjęcia (czyli nigdy), pomyślę o lepszym sprzęcie. Na szczęście mam brata, na którego zawsze mogę liczyć (nawet aparat jest od niego) w kwestii świetnych zdjęć. Odziedziczył zamiłowanie po tatusiu. Na mnie nie przeszło. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e tam, myślę że takie zamiłowanie samoistnie się dostosowuje :)
      faaajnie że masz kogoś, kto i zamiłowanie i sprzęt ma, to piekielnie ważne! :)

      Usuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię