...wczorajszy wieczór upłynął nam naprawdę pysznie! Już mi wcale nie żal kina ;)
Zosieńka po całym dniu dzielnego pomagania matuli, z radością zanurzyła się w wannie ciepłej wody - radość okazała oczywiście wychlapując połowę wody na podłogę w łazience ;) Wygrzana, pachnąca, wymasowana olejkiem i wygłaskana, zjadła, po czym pięknie usnęła :) Taki prezent nam zrobiła, kochana... ;)
A wtedy przyszła kolej na rozpieszczanie herbacianej przez męża - tak, Miły mój zrobił kolację! I to nie byle jaką: chilli con carne. Ba, mało tego - to było TE chilli con carne, które było moją ostatnią ciążową zachcianką (na tyle silną, że mimo silnych skurczów pojechaliśmy po wołowinę, jednak nie dość silną, bo Luby zrobił je, gdy już był Ojcem...) i czekało na mnie w zamrażarce, do wczoraj! Pierwszy kęs wołowiny po ponad pół roku? YUM! Zamrażarkowe leżakowanie widocznie jej służy... ;)) A w kieliszkach napój aloesowy... Mrrr <3

Ja też nie pozostałam dłużna, bo na deser były ciacha.

źródło


Co jest najlepsze dla mojego kochanego Ciasteczkowego? Oczywiście klasyczne chocolate chip cookies z przepisu Nigelli Lawson :) niezawodnie pyszne! Przepisu podawać nie będę, bo wielokrotnie był powielany w sieci, np. TU :) ale polecam gorąco! Robią się szybko, znikają jeszcze szybciej...


Ale to w końcu mąż herbacianej... jakież więc ciacha mogłyby uświetnić walentynkowy wieczór, jeśli nie herbaciane? Zielone, a w dodatku całkiem wykręcone! ;)


Kruche ciasteczka herbaciano-migdałowe, bardzo maślane, rozpływające się w ustach... ku memu najszczerszemu zdumieniu, Mężowi smakowały nawet bardziej niż klasyki z czekoladą!

Jasnozielona część:

  • 1/3 kostki masła
  • 2 1/2 łyżki stołowej cukru pudru
  • 1/2 szklanki mąki pszennej (u mnie typ 650, ale może być tortowa)
  • 1/3 płaskiej łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki herbaty matcha 
  • szczypta soli
  • 2-3 krople olejku migdałowego
  • *ew. 1/2 żółtka jaja
Ciemnozielona część:

  • 1/3 kostki masła
  • 3 łyżki stołowe cukru pudru
  • 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 1/3 płaskiej łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 czubata łyżeczka herbaty matcha
  • szczypta soli
  • *ew. 1/2 żółtka jaja
Przygotowanie obu części jest jednakowe:
Masło ucieramy z cukrem pudrem, dodajemy żółtko (jeśli chcemy by ciasteczka były nieco bardziej kruche) i olejek migdałowy. W osobnej misce mieszamy mąkę z proszkiem do pieczenia, solą i herbatą. Powoli wsypujemy mąkę do masy maślanej, mieszając dokładnie. Następnie robimy z masy kulkę, pakujemy w folię i do lodówki na godzinkę. Po upływie tego czasu wyciągamy nasze zielone kulki i bierzemy w obroty tę ciemniejszą ;) Rozwałkowujemy ją na grubość ok 5 mm (wałkujemy jak zwykle w przypadku ciasta kruchego - przez folię), starając się nadać ciastu mniej-więcej prostokątny kształt. To samo robimy z jaśniejszą porcją ciasta, po czym warstwę jasnozieloną kładziemy na ciemnozielonej i zwijamy jak sushi :) (polecam dosłownie jak sushi, najlepiej na macie bambusowej - bo tak zwyczajnie ciężko jest ciasno zwinąć, u mnie były zbyt luźno). "Rolkę" owijamy folią spożywczą i znów odkładamy do schłodzenia. Po około godzinie wyjmujemy i kroimy w krążki o grubości ok 1 cm (no, może 8 mm). Układamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni C. Pieczemy do lekkiego zbrązowienia spodu, ok 12-15 minut. 
Z ciepłą, zieloną herbatą są obłędne...
o, takie obłędne!


PS. Dalsza część programu została przerwana przez nasze cudne Dziecię, które uznało, że 3 godziny walentynkowania powinny były rodzicom wystarczyć aż nadto - i czas już do łóżka. Razem, a jak! :)
Ostatnio tak ma, że bojkotuje spanie oddzielnie od ok. 23.00... ale może to i na zdrowie nam wyjdzie... Tylko musimy pamiętać, by niczego nie odkładać na później ;)

11 komentarzy:

  1. Ale Wam dobrze, tyyyyyyyyyyyyyle pyszności :)
    Zosia jak zawsze słodka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podtuczyliśmy się bezczelnie, nie ma co! ;) po takim świętowaniu warzywka wróciły do pełni łask ;))

      Usuń
  2. Aż mi się wasza cudowna atmosfera walentynkowa udzieliła....strasznie luię to Twoje "ciepło" w postach :)

    Pozdrawiam serdecznie ! :)

    P.S. Ja póki co weny nie mam....Małej szturmem idą zęby jeden za drugim, a teraz 4 na raz wychodza....ja też wychodze z siebie, padam na twarz....czekam na lepszy czas :) ale mi się porywmowało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też teraz pisanie idzie w kratkę, jakby nie patrzeć taka chyba jest domena blogów parentingowych - że pisanie nie może być priorytetem, ze względów oczywistych ;))
      Trzymam kciuki za udane ząbkowanie, może to lepiej że szturmem, będzie spokój! :)
      Dacie radę... :)

      Usuń
  3. Te ciastka ....mniammmmm!!!!!
    A uczta dla Ciebie mmmmm:)

    ps. unas tez zawsze lazienka plywa:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i niech pływa, a co tam, przecież trzeba ćwiczyć nóżki :D

      Usuń
  4. No to super Walentynki mieliście :) I masz rację z tym nie odkładaniem niczego na później, macie bardzo mądra córeczkę ;) Pozdrawiam, Mama A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda? nawet o odpowiednią dozę snu rodziców zadbać potrafi... ;)

      Usuń
  5. Dzidzia ma niezawodną intuicje:) Pyszna kolacja musiała być! ... I te ciasteczka uhmm... Ja niestety jeśli chodzi o słodkie wypieki - jestem do niczego :( Choć bym chciała - ciasta mnie mnie słuchają :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, muffinki i ciasteczka to te słodkości, które robią się niemalże same i wyjść muszą :))

      A intuicja u tych naszych maluchów jest niezwykła... ;)

      Usuń
  6. łaaaaaaaaaaaaaaaaaaa chce je :P

    OdpowiedzUsuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię