Kiedy pisałam o walce o utrzymanie karmienia piersią, nie myślałam o tworzeniu posta z poradami, informacjami - pisałam wtedy by zwyczajnie móc się wyżalić. A jednak ten właśnie post wywołał poruszenie, na blogu i poza nim. Uświadomiło mi to, jak bardzo brakuje szczerych informacji o tym jakie trudne są początki, ile pułapek czeka na drodze początkującej mamy karmiącej piersią... Zatem postanowiłam zebrać się w sobie i opisać Wam to, co uważam za najważniejsze. Mam nadzieję, że komuś się to przyda!

źródło zdjęcia: TU

Post ten jest w zasadzie kontynuacją "Poporodowych zmor" - bo początki karmienia to najczęściej trud, ból i łzy, a młode matki wcale nie są na to przygotowane. Tyle się mówi o przewadze naturalnego pokarmu, zaleca się karmienie na żądanie, a całokształt napływających informacji wywołuje obraz karmienia jako najnaturalniejszej zdolności, którą każda kobieta ma zakodowaną i która się magicznie "uaktywni" po porodzie. Strasznie mylące jest to wrażenie! I myślę że pośrednio stanowi przyczynę tego, że tak wiele kobiet musi przestawić się na karmienie sztuczne.

Tak, kobiety od zawsze karmiły piersią, to jest naturalny porządek rzeczy. Ale początki macierzyństwa dawniej były zupełnie inne! Kobieta była pod opieką grupy innych kobiet, z rodziny i otoczenia, doświadczonych, które uczyły ją, ukierunkowywały instynkt, przekazywały wiedzę całych pokoleń...
Tej samej opieki i wsparcia potrzeba nam teraz. A często bagatelizujemy temat karmienia, przekonane że jesteśmy do tego stworzone, więc po porodzie "samo się"...



Wyzwanie nr 1. Przygotowanie piersi.
W karcie ciąży jest tak fajna rubryka - "badanie położnicze piersi". Ciekawa jestem, czy którakolwiek z nas ma te pole wypełnione... Jeśli tak, to gratuluję przygotowania! Ja nie miałam, żadna ze znajomych matek także nie miała. Ba, moja mama nie miała! ;) A brak tego badania to pierwszy krok do dużych problemów... Często zdarza się, że kobieta ma wklęsłe lub płaskie brodawki - w ciąży warto poprosić położną o ocenę, aby móc przygotować piersi i umożliwić sobie późniejsze karmienie. A jak można je przygotować? O ile nie mamy problemów z przedwczesnymi skurczami (stymulacja brodawek powoduje wydzielanie oksytocyny, co może prowadzić do przedwczesnego porodu, także nawet przy braku skurczów nie wolno wyciągać i drażnić sutków), warto podczas ciąży :
  • delikatnie stymulować brodawki, np. wycierając po kąpieli szorstkim ręcznikiem
  • warto na godzinkę dziennie zrezygnować z biustonosza, by brodawki ocierały się o ubranie (aczkolwiek ten punkt u wielu kobiet jest problematyczny, ze względu na bolesność i ciężar piersi, w takiej sytuacji można wyciąć w miseczkach dziurki na brodawki)
  • od 36 tygodnia używać  korektora brodawek, np. Philips Niplette,
po porodzie natomiast stosować "rytuał":
  • przed każdym karmieniem obmywać brodawkę zimną wodą
  • około godziny przed karmieniem użyć muszli laktacyjnych
  • zastosować przed karmieniem korektor sutka - świetną alternatywą, którą proponuje serwis Dzieci są ważne, może być 20 ml strzykawka: obetnij tą część strzykawki, którą nabiera się płyny, opiłuj żeby brzegi były delikatne; przed karmieniem dziecka przyłóż strzykawkę do brodawki i delikatnie zassij; pozostaw tak brodawkę na 1 minutę, po czym zdejmij strzykawkę i przyłóż dziecko do piersi
kapturki laktacyjne to ostateczność, a nie pierwsza, podstawowa metoda!

Przygotować należy także piersi o prawidłowej budowie brodawek:
  • dobry dobór bielizny - zbyt ciasny biustonosz hamuje laktację, a rozmiar piersi w czasie ciąży zmienia się, trzeba dbać by bielizna pasowała zawsze idealnie
  • delikatny masaż piersi pod prysznicem, zwłaszcza w kierunku brodawek
  • można pić herbatkę laktacyjną od ok. 34 tygodnia ciąży, dla rozbudzenia laktacji
  • hartować brodawki maścią Maltan lub lanoliną, ew. chodzeniem bez biustonosza.


Wyzwanie nr 2: Wybór miejsca porodu
mój Ssak w 9 minucie życia
Co warto wiedzieć podczas wybierania szpitala/ kliniki, gdzie planujemy rodzić... Otóż, zdobywając informacje o szpitalach, polecam wybadać jak długo trwa kontakt "skóra do skóry" oraz czy jest prowadzony także po cięciu cesarskim. Dlaczego tutaj to sugeruję? Bo szalenie ważne dla prawidłowego rozwoju odruchu ssania u maleństwa jak i do rozbudzenia laktacji jest jak najszybsze rozpoczęcie karmienia, najlepiej do 30 minut po urodzeniu dziecka. Dlatego właśnie pierwsze karmienie powinno odbyć się jeszcze na sali porodowej... najlepiej jeśli pozwolimy dziecku na "breast crawl", czyli samodzielne pełznięcie do piersi i zainicjowanie pierwszego karmienia (coś pięknego!)- ale to jest sytuacja idealna, wymaga cierpliwości i wyrozumiałości personelu szpitala, warto zatem dobrze rozeznać się w temacie. Zosia nie miała problemu ze znalezieniem piersi od razu po urodzeniu, ale w samym uchwyceniu sutka pomogła położna :)

Wyzwanie nr 3: Przystawianie.
Noworodek ssać będzie raczej umiał - ale naszym obowiązkiem jest przystawienie go do piersi tak, by ssał efektywnie i nie kaleczył nas przy okazji. A to wcale nie jest łatwe! W tę maleńką buźkę zmieścić trzeba brodawkę wraz z otoczką... Pomoc położnej lub doradcy laktacyjnego bardzo zalecana! Złe przystawianie bowiem skutkuje poharatanymi brodawkami i nienajedzonym dzieckiem, a w bonusie także prowadzić może do zastojów pokarmu... Ja miałam z tym problemy, zwłaszcza z lewą piersią - położna spędziła ze mną pół nocy, ćwicząc przystawianie Zośki, ucząc różnych technik, pokazując jak mam ścisnąć pierś i jak oceniać czy jest dobrze lub czy należy poprawić. Chwała jej cierpliwości!
Prawidłowe przystawienie rozpoznamy po:

  • ból i dyskomfort trwają tylko chwilkę, a przy zahartowanych brodawkach w ogóle nie odczuwamy bólu
  • wargi dziecka są "wywinięte" na zewnątrz, obejmując dokładnie sutek wraz z otoczką
  • podczas ssania nie słychać dodatkowych dźwięków, sugerujących dostawanie się powietrza (takie głośne "ciumknięcia", gdy wargi dziecka delikatnie się odklejają od piersi)


źródło: TU
Wyzwanie nr 4: Pozycje do karmienia.
Przed porodem warto poczytać trochę o pozycjach do karmienia - przyznam, że ignorowałam ten temat, a później musiałam szybko zdobywać wiedzę, bo karmienie w tradycyjnej pozycji "kołyska" początkowo odpadało... W sumie u nas to ewoluowało - najpierw ratowała życie pozycja "krzyżowa", bo dawała kontrolę nad prawidłowym przystawieniem właśnie, później pozycja "spod pachy" ("futbolista"), dzięki której udało się pozbyć guzków podczas nawału mlecznego i długo była najwygodniejsza, a ostatecznie doszłyśmy do karmienia w pozycji stojącej, z dzieckiem ułożonym niemal pionowo... I tak jest najczęściej do dziś, przez refluks.

Wyzwanie nr 5: Nawał.
O nawale mlecznym słyszymy na zajęciach w szkole rodzenia przeważnie, ale są to informacje mocno okrojone... My wynieśliśmy tylko wiedzę o tym, by mieć przygotowaną w lodówce kapustę :) A kiedy w piersiach pojawiły się guzy, mleko tryskało jak fontanna, dziecko krztusiło się pijąc a piersi były coraz gorętsze - wtedy w ruch poszedł telefon i testowałam wszystkie uzyskane z rozlicznych źródeł informacje.. dodać warto, że spora część była sprzecznych :P Po tym doświadczeniu mogę napisać Wam to, co uważam za najważniejsze:

  • nie ściągajmy pokarmu! laktacja ma się dostosować do potrzeb dziecka, a nie rozkręcić na maksa - laktator natomiast trzeba mieć pod ręką, by użyć go jeśli po karmieniu pierś nadal jest przepełniona, wtedy odciągnąć jak najmniej, do momentu poczucia ulgi
  • guzków nie rozmasowywać! rozcieranie to była chyba najboleśniejsza w skutkach rada jaką uzyskałam... Łzy i mleko lały się strugami, ból narastał, a guzki miały się świetnie. Koszmar... 
  • aby pozbyć się guzków, od początku karmienia warto stosować system: delikatne masowanie piersi w kierunku brodawek podczas kąpieli, przed każdym karmieniem na piersi kładziemy ciepły okład, a po karmieniu okładamy piersi zimnymi, rozbitymi liśćmi kapusty
  • mamy możliwość pomagania sobie dostosowując pozycje karmienia do lokalizacji zastojów pokarmu - najwięcej pokarmu dziecko wysysa z kanalików, w których kierunku ma skierowaną brodę, kiedy więc mamy (jak w moim przypadku) większość guzków u góry i w stronę pachy, doskonała może być pozycja "spod pachy", znacznie szybciej dziecko "ściąga" zalegający pokarm
  • jeśli pierś jest zbyt pełna by dziecko mogło się dobrze przyssać, lub jeśli przy przystawianiu nam marudzi, a mleko tryska, warto odciągnąć trochę pokarmu, do unormowania się strumienia
  • przystawiamy maluszka często, tak często jak tego potrzebujemy (to nasz naturalny laktator ;))
  • jeśli podskoczy nam temperatura i wygląda na to, że doszło do stanu zapalnego, nie przerywamy karmienia, ale natychmiast konsultujemy się z lekarzem
Wyzwanie nr 6. Zbyt mało pokarmu
Laktację da się pobudzić! Nawet jeśli konieczne jest wprowadzenie dokarmiania maleństwa preparatem mlekozastępczym, sprawa nie jest przegrana - są sposoby by wrócić do pełnego karmienia piersią. Ważne jest by nie zwlekać, bo dziecko może się przyzwyczaić do jedzenia z butelki, które jest znacznie łatwiejsze... Ale nawet przy zupełnym przestawieniu na pokarm sztuczny możliwa jest relaktacja i powrót do karmienia piersią - wymaga to jednak dużo cierpliwości i samozaparcia, a także wsparcia dobrego doradcy laktacyjnego.
SNS system, Medela
  • jak najczęściej przystawiać dziecko do piersi, być z nim w nocy - karmienie "daje znać" o potrzebie produkcji pokarmu
  • kiedy dziecko je z butelki, w tym samym czasie odciągać pokarm laktatorem (później podać go dziecku, zamiast mlekozastępczego paskudztwa :P), warto robić to też po każdym karmieniu
  • bardzo pomocny może okazać się system SNS, dzięki któremu możemy wzbudzić laktację, jednocześnie zapobiegają ryzyku przyzwyczajenia się dziecka do butelki - dziecko je pokarm sztuczny, jednocześnie ssąc pierś!  
  • skorzystać z pomocy poradni laktacyjnej, by zweryfikować poprawność przystawiania i wypracować sposób podbudowania produkcji pokarmu
  • skupić się na dziecku, bliskości z nim i na samym karmieniu
  • dbać o regularne posiłki i spożywać dużo płynów

Wyzwanie nr 7: Nietolerancja laktozy.
O tym problemie pisałam już w poście Mleko na wagę złota, więc rozpisywać się nie będę. Powiem tylko, że wysoka nietolerancja laktozy nie musi oznaczać końca karmienia piersią - warto zaprzyjaźnić się z laktatorem i Delicolem, by przetrwać pierwsze, najtrudniejsze 3 miesiące. Da się! Ale wymaga systematyczności i cierpliwości.

Wyzwań jest wiele, ale karmienie piersią jest wspaniałe - zarówno dla naszych dzieci, jak i dla nas :) Warto się postarać! Powodzenia :)

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny artykuł. Na pewno przydatny dla przyszłych mam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby początki karmienia były u wszystkich mam jak najlżejsze! :)

      Usuń
  2. bez kitu mnóstwo fajnych informacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mniej fajne jest przechodzenie przez te wyzwania ;) Ale trzymam kciuki za wszystkie kobiety które chcą sobie dać z tym radę :)

      Usuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię