Chyba każda z "ciężarówek" dba o swoje ciało, w obawie przed skutkami ciąży. Smaruje kremami, olejkami, masuje, ćwiczy... Każda z nas chce być piękna i zadbana, szczególnie w tak ważnym okresie w naszym życiu.
Jednak nie o wszystkich problemach i pociążowych zmorach słyszymy. Poniżej zostawiam Wam zatem kilka rad, mam nadzieję przydatnych (żałuję, że niektórych z nich nie otrzymałam we właściwym momencie)
Zmora numer 1 - rozstępy.
Ich widmo zna każda chyba kobieta, i każda z nas walczy, by nie powstały. Nie ma metod-cud, dużą rolę odgrywają tu predyspozycje genetyczne organizmu, ale warto jak najmocniej wspierać swoje ciało, dopieszczać je i ujędrniać. Produktów na rynku jest mnóstwo, ze swojego doświadczenia polecić mogę gorąco olejek do masażu Babydream i nierafinowane masło shea. Ale jest jedna rzecz, której zwykle nie wiemy: otóż, zwykle walczymy by rozstępy nie pojawiły się w czasie ciąży, a te koszmarki potrafią zjawić się także parę dni po porodzie! Nie jestem jednostkowym przypadkiem, znam więcej kobiet, które skutecznie zapobiegały rozstępom podczas ciąży, ciesząc się gładkim i jędrnym ciałem, po czym po porodzie ze zgrozą obserwowały zmiany... I to pomimo smarowania od razu po porodzie kremami (w moim przypadku był do krem z Ziaji, specjalnie dedykowany poporodowo). Nadmiar skóry na brzuchu musi się zacząć kurczyć, i najwyraźniej nie zawsze mu to dobrze wychodzi... Aczkolwiek nie są to wtedy rozstępy takiego kalibru jak te typowo "ciążowe". U mnie pojawiły się wzdłuż blizny po wyrostku, a zatem również w miejscu o mniejszej elastyczności, i kilka przy pępku.
- mając tę wiedzę nie rezygnujmy z zapobiegania podczas ciąży, używajmy kremów, olejków, naprzemiennych pryszniców i delikatnych masaży, im skóra lepiej przygotowana, tym mniejsze spustoszenie wywoła sam poród
- do torby porodowej włóżmy koniecznie jakiś kosmetyk ujędrniający, oczywiście bezpieczny w tym okresie i zacznijmy go stosować tak szybko jak to możliwe (najlepiej po pierwszym prysznicu)
- wspierajmy skórę także gdy zaczną się pojawiać, aby je minimalizować póki są świeże (znów polecam olejek Babydream i Bio Oil, połączone z porządnym masażem), a skórę po porodzie i tak regularnie ujędrniać należy :)
- jeśli się pojawiły - spróbujmy te ślady polubić, przypominają w końcu wasz wielki wysiłek, stanowiąc tym samym chlubne blizny po wygranej walce :) i ja i mąż patrzymy na nie z dumą prawdę mówiąc :)
Zmora numer 2 - włosy
Przez 9 miesięcy łatwo przyzwyczaić się do gęstych, mocnych włosów, które wszelkie zabiegi znosiły w zasadzie bez wypadania... Po porodzie zatem przeżyć można prawdziwy wstrząs. Nie od razu co prawda, ten aspekt rozkręca się jakiś czas, by około 3 miesięcy po porodzie straszyć nas ilością włosów na sitku i na szczotce... a jeśli dochodzi do tego dieta eliminacyjna, to już zbieranie włosów z ubrań, poduszek i dywanów staje się normą... Organizm mamy przeciążony, z deficytem hormonalnym, nie dostarczamy mu tyle składników ile powinnyśmy, a sporo z nich i tak zabiera dziecko wraz z mlekiem.
- od razu po porodzie warto porozmawiać z lekarzem o suplementacji na wzmocnienie organizmu - nie jest to konieczne jeśli nie mamy podstaw obawiać się alergii u potomka, jeśli jednak jest obciążenie genetyczne alergiami, to obligatoryjnie szukajmy wsparcia witaminowego
- od czasu do czasu (powiedzmy raz w miesiącu) warto zrobić badanie krwi - w ciąży było to normalne, a po porodzie nadal jest potrzebne
- nie wydawajmy fortuny na super specyfiki do pielęgnacji włosów - podczas karmienia piersią i tak wielu stosować nie wolno, a te dostępne wcale nam nie pomogą. Dieta i suplementy zdziałają więcej
- nie katujmy w tym okresie włosów farbowaniem chemicznym, i inwazyjnymi zabiegami
Zmora numer 3 - krocze
Temat niewygodny, ale chyba najważniejszy. Obecnie szeroko popularyzowana jest wiedza o zaletach wykonywania masażu krocza, jako przygotowanie do porodu. Większość kobiet o tym wie, a część stosuje, by uchronić się przed pęknięciem lub nacięciem krocza. Ja również dbałam o elastyczność, ćwiczyłam mięśnie Kegla i -choć nieregularnie- wykonywałam masaż. Skutek był widoczny - rodziłam naturalnie, bez pęknięcia ani nacinania, udało się. Jednak są rzeczy, które trzeba wiedzieć, a nie mówią o nich w szkole rodzenia ani w klinice (przynajmniej u nas)... Nacięcie krocza u pierworódek, tak demonizowane, jeśli wykonane prawidłowo i zszyte przez dobrego lekarza, ma zaletę- lekarz szyjąc może dokonać od razu delikatnej korekty powstałego rozciągnięcia. Oczywiście, nie ma się gwarancji, że lekarz wykona robotę jak należy, a powstała rana może się różnie goić. Dlatego ochrona krocza przed tą ingerencją jest ważna, ale w tej sytuacji konieczna jest pewna wiedza, jeśli chcemy jak najszybciej wrócić do sprawności, i uchronić się przed "permanentnym rozwarciem". Wiedzę tę docenią też na pewno Wasi partnerzy po wyznaczonych 6 tygodniach rekonwalescencji ;)
- po porodzie kobieta jest hormonalnie w stanie przypominającym menopauzę - brak wsparcia hormonalnego szalenie utrudnia powrót elastyczności krocza, potrzeba szczególnej uwagi i, co tu dużo mówić, pracy
- jak najszybciej po porodzie warto zacząć jest ćwiczyć ponownie mięśnie Kegla - pobudza to prawidłowe obkurczanie i przyspiesza powrót elastyczności
- przez pierwsze dwa miesiące (a co najmniej 6 tygodni) unikać należy noszenia ciężarów, dziecko to całe nasze "dopuszczalne obciążenie"
- nie siadamy po turecku, nie podnosimy się na rozszerzonych nogach, przy każdej sytuacji wysiłkowej pamiętajmy by trzymać nogi złączone
- uzbrajamy się w cierpliwość - całość zacznie wracać szybciej do normy kiedy hormony wrócą do prawidłowego poziomu
Zmora numer 4 - bonusowe kilogramy
Powszechnie uważa się to za najtrudniejszy aspekt pociążowych zmagań kobiet. Może miałam szczęście, bo jednak mnie to zupełnie nie dotyczyło, do wagi sprzed ciąży wróciłam po 2 tygodniach. Ale znam kobiety które zmagały się długo z powrotem do swojej wagi.
Co ma największe znaczenie? Wbrew pozorom wcale nie zależy to tak bardzo od tego, ile przytyłyśmy w ciąży. Wpływ na powrót to stanu "sprzed" na pewno mają:
- karmienie piersią,
- dieta (zdrowa i dość lekkostrawna, zbilansowana, nawet jeśli eliminacyjna),
- ruch.
Zmora numer 5 - piersi
Po porodzie piersi są niewątpliwie pełniejsze i atrakcyjne :) Ale są też ciężkie i bolesne, z poharatanymi od pierwszych prób karmienia brodawkami. Czego zatem potrzebujemy, by o nie zadbać:
- warto na miesiąc przed porodem zacząć hartować brodawki sutkowe - polecam maść Maltan, albo lanolinę naturalną; naprawdę, po pierwszych dniach przystawiania dziecka do piersi zrozumiecie jak ważne to jest :)
- przeżyć bezpiecznie nawał mleczny: mamy w lodówce kapustę w pogotowiu, a pod ręką laktator. Kiedy tylko zaczyna się nawał, piersi są gorące, pojawiają się guzki - robimy stały rytuał: przed karmieniem rozgrzewamy pierś ciepłą wodą, delikatnie masując, przystawiamy dziecko (jeśli nie daje rady ssać odciągamy odrobinę pokarmu laktatorem i przystawiamy znowu), po skończonym karmieniu okładamy pierś rozbitymi, zimnymi liśćmi kapusty (uwaga, bielizna może przejąć zapach, czasem podobno na stałe!). Przystawiamy dziecko jak najczęściej, a wszystko się ustabilizuje
- inwestujemy w dobrze dobraną bieliznę do karmienia! do spania również
- pielęgnujemy piersi kremami, warto czasem przy kąpieli zastosować kosmetyki z dodatkiem naturalnego kolagenu, i pamiętać o naprzemiennym polewaniu zimną i ciepłą wodą :)
- włączamy w pielęgnację partnera ;)
Zmora (a może zaleta?) numer 6 - figura
Ciało po porodzie się zmienia, to jest fakt.
U niektórych kobiet zmiana będzie wyraźna, u innych delikatna. Ale tak już jesteśmy zbudowane, że będziemy wyglądać chociaż nieco inaczej :)
Co nie zawsze jest złe! W moim przypadku zmiana jest zauważalna. Zawsze miałam płaski brzuch, natomiast wszelkie tycie szło mi dość równomiernie, choć najwyraźniej w nogi i biodra. Nóg natomiast nie miałam szczupłych, wiele lat tańca irlandzkiego zrobiło swoje, i miałam dość masywne łydki, które nie smuklały niezależnie od tego ile chudłam. Po porodzie - nogi wysmuklały niesamowicie! Samoistnie, jeszcze zanim wróciłam do wagi, a zostały za to delikatne boczki nad biodrami, brzuszek wygląda nieco inaczej, tyłek zmienił kształt i zmalał, biodra poszerzyły się nieznacznie, a talia jest węższa... Inaczej jest :)
To nie są zmiany kolosalne, po prostu warto zaznaczyć że zachodzą i zaakceptować ten fakt. A kto wie, może także bardziej polubicie ten nowy obraz siebie :)
To chyba wszystkie największe zmory tego czasu, aczkolwiek jeśli znacie jeszcze jakieś, będę wdzięczna za wiadomość, chętnie uzupełnię tekst :)
Dbajmy o siebie drogie mamy!
Translate
o herbacie, kulinarnych inspiracjach, eko-matkowaniu i wszystkim, co mi w duszy gra :)
O mnie
- Unknown
Kategorie
myśli luźne
rodzicielstwo
portrety
czas
relaks
zdrowie
kulinarne inspiracje
Japonia
herbata
eco
książki
matcha
DIY
ciąża
dzieciństwo
kosmetyki
pielęgnacja niemowląt
twórczość
BLW
karmienie piersią
kąpiel z dzieckiem
oleje naturalne
Muminki
chustonoszenie
film
gwiazdka
związek
życzenia
Totoro
halloween
kocie nastroje
miłość
nietolerancja laktozy
candy
chai
co sleeping
gender
Archiwum
-
▼
2013
(38)
-
▼
listopada
(23)
- Chwila oddechu... ;)
- Liebster Award - szalenie miła nominacja... i garś...
- DIY - odżywcze mazidło mrozoodporne, czyli krem oc...
- Fenomen video 'Co ciąża zmieniła?...' :)
- Niczym płynne złoto... oleje naturalne, ich właści...
- Wielorazowo - tym razem coś dla mam
- Radosne pieluchowanie - wielorazowe i kolorowe :)
- Mleko na wagę złota! Batalia o karmienie piersią...
- DIY: Zamiast Carmexu, Chapstick'a i Nivea - natura...
- Kosmetyki dla niemowląt - ile, jakie, po co?
- Coś dla ciała! Skład produktów i kosmetyk- cud :)
- Wspólna kąpiel z dzieckiem - tabu, czy norma?
- Antidotum na szarość
- Poporodowe zmory - o czym warto wiedzieć wcześniej
- Czas na miłość! Czyli związek po narodzinach dziecka
- Długi weekend pod znakiem Draculi i kołdunów
- DIY - ściany jak z bajki, własną ręką malowane ✿ (...
- Leczenie może być przyjemne! ;)
- DIY - ściany jak z bajki, własną ręką malowane ✿ ...
- Popcorn dla fanów Dextera.. i nie tylko ;)
- Jak przetrwać domową burzę wirusową
- Zombie muffins, czyli muffiny (nie tylko) na Hallo...
- Matcha, czyli miłość fanów zielonej herbaty
- ► października (1)
-
▼
listopada
(23)
kosmos po prostu, rewelacyjnie napisane, dla mnie to po prostu poradnik przyszłej matki! a najbardziej podobało mi się twierdzenie "permanentne rozwarcie" :D
OdpowiedzUsuńtaaak, a potem jak w "We're the Millers" - "throwing a hot dog down a hallway"... :P
Usuń