Zosia choruje. A jeszcze bardziej choruje mój mąż. Mnie w zasadzie też brało, ale typowym dla matek i żon sposobem wytłumaczyłam wirusom jasno i klarownie, że Tutaj Wstęp Wzbroniony. Szkoda że nie słuchają gdy tłumaczę by parszywce trzymały się z dala od Zośki...
Zatem córa płacze, utulona i zabawiona śmieje się chwilę, a za moment znów podkówka... I tak znośne dotąd nasze codzienne boje z refluksem i nietolerancją laktozy, w otulinie kataru, przytkanych uszek i bolącego gardełka stają się wielką walką o przetrwanie - i o powrót trwalszego uśmiechu. Mąż po powrocie z pracy zostaje zamaseczkowany i zapakowany pod koc, i tak oto ja się rozdwajam, by jedna część mogła nosić, tulić i rozchmurzać dziecię, a druga robić ciepłe posiłki, chai, mleko z kurkumą i ogrzewać męża... Nie ma co, te wirusy dają mi popalić ;)
Dla młodych żon i matek, taki stan to prawdziwa szkoła przetrwania. Raptem kompletnie zmienia się układ priorytetów, trzeba mieć siły niczym Herkules i umieć wykrzesać z siebie nieprzebrane pokłady cierpliwości wobec naszych chorych, rozmarudzonych członków rodziny. Jest to szczególnie trudne wobec tej drugiej połówki, która w tym początkowym okresie rodzicielstwa jest naszą oazą, pomocą i mamy wobec niej spore oczekiwania na co dzień... A raptem musimy nie dość, że obyć się bez tej pomocy, to jeszcze dochodzą nam obowiązki.
Jak to przetrwać i nie zwariować? :)
- Dbać o własną odporność, na wypadek gdyby wirusy jednak miały czelność przypuścić atak.
- Chustować dziecię - tylko w ten sposób da się pogodzić nieprzerwaną potrzebę tulenia z wykonywaniem jakichkolwiek czynności w domu.
- Kiedy maleństwo zaśnie w ciągu dnia, natychmiast zadbać o swoje zdrowie psychiczne - wziąć kąpiel, wypić dobrą herbatę, zdrzemnąć się, lub poczytać coś lekkiego :)
- Nie panikować, nie mierzyć temperatury dziecku co 5 minut, pamiętać że nasz spokój jest dziecku bardzo potrzebny.
- Słuchać swojej intuicji, kiedy coś nas niepokoi, nie zwlekać i nie powątpiewać, tylko jechać do lekarza - matczyna intuicja to naprawdę kolosalna Moc.
- Jeśli nie robicie tego na co dzień - spać z dzieckiem. Dla spokoju Waszego i dziecka, dla pewności, że nie przegapicie żadnego symptomu pogarszania się jego stanu, że się nie rozkryje, nie uleje, albo że my w stanie przemęczenia nie usłyszymy jego płaczu. Tak jest i łatwiej i bezpieczniej.
- Przed powrotem męża z pracy wstawić do piekarnika bułeczki (/zapiekankę/coś co lubi i ładnie pachnie) i ogrzać mieszkanie.
- Nie prosić Go o nic gdy wróci.
- Nie prosić Go o nic w ogóle ;)))
- Pamiętać o lekach córci, wyparzać wszystko od razu po użyciu.
- Jeść i pić. To ważne, bo łatwo zapomnieć :)
- Podawać mężowi leki i gorące napoje choćby marudził... a jak będzie mocno marudził to napoje wzbogacić wstawką odmarudzeniową, bądź zastąpić grzańcem, działa niezawodnie ;)
- Nie oczekiwać od siebie zbyt dużo. To nie są dni na robienie ton prasowania, sprzątanie mieszkania, wielkie zakupy, czy cokolwiek co nadwyręża i tak przeciążony organizm. Zwolnić, uśmiechnąć się do dziecka i męża, bo tak łatwiej będzie wszystkim :)
- Kiedy mama, teściowa czy znajoma proponują pomoc - przyjmować! A jeśli nie dajemy z czymś rady nie bać się o tę pomoc poprosić.
A przede wszystkim - uzbroić się w cierpliwość i pamiętać, że to minie :)
Translate
o herbacie, kulinarnych inspiracjach, eko-matkowaniu i wszystkim, co mi w duszy gra :)
O mnie
- Unknown
Kategorie
myśli luźne
rodzicielstwo
portrety
czas
relaks
zdrowie
kulinarne inspiracje
Japonia
herbata
eco
książki
matcha
DIY
ciąża
dzieciństwo
kosmetyki
pielęgnacja niemowląt
twórczość
BLW
karmienie piersią
kąpiel z dzieckiem
oleje naturalne
Muminki
chustonoszenie
film
gwiazdka
związek
życzenia
Totoro
halloween
kocie nastroje
miłość
nietolerancja laktozy
candy
chai
co sleeping
gender
Archiwum
-
▼
2013
(38)
-
▼
listopada
(23)
- Chwila oddechu... ;)
- Liebster Award - szalenie miła nominacja... i garś...
- DIY - odżywcze mazidło mrozoodporne, czyli krem oc...
- Fenomen video 'Co ciąża zmieniła?...' :)
- Niczym płynne złoto... oleje naturalne, ich właści...
- Wielorazowo - tym razem coś dla mam
- Radosne pieluchowanie - wielorazowe i kolorowe :)
- Mleko na wagę złota! Batalia o karmienie piersią...
- DIY: Zamiast Carmexu, Chapstick'a i Nivea - natura...
- Kosmetyki dla niemowląt - ile, jakie, po co?
- Coś dla ciała! Skład produktów i kosmetyk- cud :)
- Wspólna kąpiel z dzieckiem - tabu, czy norma?
- Antidotum na szarość
- Poporodowe zmory - o czym warto wiedzieć wcześniej
- Czas na miłość! Czyli związek po narodzinach dziecka
- Długi weekend pod znakiem Draculi i kołdunów
- DIY - ściany jak z bajki, własną ręką malowane ✿ (...
- Leczenie może być przyjemne! ;)
- DIY - ściany jak z bajki, własną ręką malowane ✿ ...
- Popcorn dla fanów Dextera.. i nie tylko ;)
- Jak przetrwać domową burzę wirusową
- Zombie muffins, czyli muffiny (nie tylko) na Hallo...
- Matcha, czyli miłość fanów zielonej herbaty
- ► października (1)
-
▼
listopada
(23)
oj biedna Zosieńka... i Piotr biedny. Rady super! Dzięki Bogu że mają Ciebie, bo jak wiadomo faceci jak chorzy... gorzej jak dzieci :P
OdpowiedzUsuńOkazuje się że rodzicielstwo ma niezwykłą moc - zamienia chorującego mężczyznę w chorującego ojca, a to jak zupełnie inny gatunek! ;) Okaz sił, cierpliwości, i ani śladu rozczulania nad swym stanem. Mój mąż to obecnie autentyczny święty! :)
OdpowiedzUsuń