Wbrew wszelkim pozorom, herbaciana nie uległa nagle napadowi straszliwego leniwca, ani też nie wessały jej żadne życiowe dramaty. Żadnych burz ani wielkich uniesień. A jednak coś się stało, skoro tak zaniedbałam pisanie...
źródło |
A oto, co się działo:
- Zawierucha i mróz skutecznie demotywują, powodując jakieś takie ogólne "niechcemisię".
- BLW jest bardzo absorbujące, bo dotąd w tak liche dni rzuciłabym kucharzenie w kąt, a tu trzeba podreptać do kuchni i wyczarowywać zbilansowany i zróżnicowany posiłek - czynność ta skutecznie pozbawia resztek sił.
- Zaczęłam tłumaczyć przyjaciółce esej archeologiczny na angielski (a że do tłumacza mi daleko, do archeologa tym bardziej, to różnie mi to idzie ;P)
- Przede wszystkim jednak - zassała mnie książka...
Najbardziej niebywałe nie jest jednak samo zaczytanie (choć w obecnej sytuacji to, że skończyłam książkę w zaledwie dobę, jest niezwykłe nawet jak na mnie ;)), a jego temat...