Mąż poszedł z córeczką na spacer, a ja zostałam w domu z przykazem wygrzewania się... Całkiem miły taki przykaz ;) Zwłaszcza z parującym kubkiem naparu w ręku, kocem i kotem ogrzewającym kark... :)


Wracamy do naszego szkicu.
Jest już ukończony, a my zadowoleni z efektu. Jeśli obraz ma mieć wyodrębnione kontury, bierzemy się za ich malowanie - jeśli natomiast nie, przechodzimy od razu do zabawy kolorami.
Kontury najlepiej nanosić farbą akrylową, cienkim pędzelkiem. Pan w sklepie uparcie próbował mi wmówić, że czarna emalia nada się lepiej - nic bardziej mylnego :) Kontury ma się malować lekko i przede wszystkim szybko, a efekt ma być wyraźny za pierwszym pociągnięciem. Emalia nadaje się do malowania już wcześniej malowanej akrylem powierzchni, dla dodania ciekawego efektu, ale to tyle.
Aha, ważne! Kontur nie musi być doskonałą, równą linią, farby akrylowe są kryjące, więc malując później obszary obramowane konturem na pewno go nieco "zabrudzimy", ale możemy jednocześnie modelować poprzednie niedociągnięcia. A sam kontur można pociągnąć finalnie na koniec pracy, by go "dopieścić".

No dobrze, kontury gotowe:



Jak widać kontury mają tylko postacie, tło będzie malowane "na żywioł" ;) Warto oczywiście zrobić ołówkiem delikatne zarysy tego co gdzie ma być, ale nie rozdrabniając się na szczegóły.
Aha, torebka Mamusi Muminka i kapelusz Taty Muminka są pokryte wzmiankowaną wcześniej emalią, pogłębiło to czerń i dało ciekawy, szklisty efekt.

Pora ożywić nasze dzieło, czyli palety w dłoń! Podstawą naszego działania jest system łączenia barw, który doskonale obrazuje schemat:
źródło:www.tessart.pl
Oczywiście do tego dochodzą operacje bielą i czernią, czyli przyciemnianie i rozjaśnianie :) Warto też pamiętać, że schnąc farby nieco ciemnieją.

Zaczynamy od fragmentów obrazu, które są najłatwiejsze, np. takie które wystarczy pokryć gotowym kolorem bazowym, abyśmy mogli poeksperymentować z pędzlami, ilością wody, oraz byśmy wprawili dłoń. Pamiętajmy też, że kolejność pokrywania obszarów musi być dostosowana do szybkości schnięcia farb, oparcie dłoni o mokry fragment pozostawi niechciany ślad. Malujmy spokojnymi, pewnymi ruchami, nie przejmujmy się konturem - jak wspominałam wyżej, będzie go można śmiało poprawić. 
Popuśćmy trochę wodze fantazji i czerpmy przyjemność z malowania :)


Tło jest trudniejsze, ale mamy już wprawę, więc pójdzie szybko, a ręka sama sobie poradzi z malowaniem.





Prawie gotowe! 
Teraz dokładnie wycieramy wszelkie ślady ołówka na ścianie, uważając by nie pozostawić tłustych plam, a już powstałe przecieramy bardzo delikatnie papierem ściernym. Jeszcze tylko pociągniemy lakierem (szeroki, płaski pędzel, szybkie ruchy), wywietrzymy, i możemy cieszyć się zasłużonym odpoczynkiem, sycąc oczy naszym dziełem :D


Zosia każdego dnia pokazuje mi, że każda godzina pracy nad malowidłem opłaciła się z nawiązką - wpatruje się w Muminki i w Totoro, uspokaja się na ich widok, śmieje i zagaduje :) Teraz pozostałe ściany w domu wpatrują się wyczekująco... niech no tylko znajdę czas! ;)


Polecam Wam gorąco, wystarczy tylko trochę odwagi, czasu i chęci, a możecie wyczarować prawdziwie wyjątkowe krainy w przestrzeni Waszych domów :) Powodzenia! :)


Dziękuję za odwiedziny :) Zostaw proszę po sobie ślad w komentarzu.

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię