Myślałam, że temat rozszerzania diety Zosieńki będę opisywać jako notatki z placu boju, tymczasem sytuację można by w poematach przedstawiać... ;)
Dziecię je, smakuje, delektuje się, a niekiedy pochłania. Nie trzeba długo patrzeć, by dostrzec prawdę oczywistą: Zosia uwielbia jeść. :)
źródełko |
Dotąd nie trafiłyśmy na coś, co by jej nie smakowało. Zachwyca się kolorami, fakturą jedzenia, obraca w rączkach - ale nie bawi się za długo, bo już widać wie, że prawdziwie przyjemne jest ciamkanie, przeżuwanie i smakowanie :) Nie robi nawet przy tym wielkiego bałaganu, choć zapewne jest to stan tymczasowy ;) Za to głośno okazuje swoje niezadowolenie gdy:
1) ktoś je coś w jej obecności i się nie chce podzielić
2) uda jej się wyrwać jedzenie z rąk owego ktosia, po czym zostanie jej to jednak odebrane
3) chciałaby jeszcze zjeść, a już nie ma miejsca... ;)
W związku z tym, naprawdę staramy się nie jeść w jej obecności niczego, czym nie możemy się podzielić (z czystym sumieniem). A kiedy się nam zdarzy, na przykład będąc w gościach, Zosi przeważnie się dostanie choć troszkę, bo oszukiwanie chrupkami nie działa... Stąd w diecie ma już zaliczone niektóre kulinarne perełki ;)
Póki co (odpukać! tak, my wszyscy nieprzesądni ludzie też!), nie ma żadnych objawów nietolerancji. Co najwyżej delikatne objawy nietolerancji wobec opóźniania posiłku ;) No i jabłka. Bo wiecie, jak wspominałam niejednokrotnie, Zosia ma refluks. Jakiś czas temu udało się go co prawda upchać w ramy jako-takiej normalności na tyle, by móc obejść się spokojnie bez leków, ale nie pożegnaliśmy jeszcze paskudy na dobre. I kiedyś, jak byliśmy u znajomych, rozmawialiśmy chwilkę o rozszerzaniu diety, ale jakoś tak dużo się działo, rozmowa jednym uchem wpadła, drugim część wypadła... I tak następnego dnia, herbaciana postanowiła na Zosieńkową Tacę Kulinarnych Doznań dołożyć kawałeczki jabłka. Parę godzin później wita męża, który wrócił z pracy, pytaniem "pamiętasz co K. mówił nam wczoraj o jabłkach?... ja już tak: otóż paskudnie zaostrzają refluks". Było to po jakichś 5 godzinach chlustających atrakcji. Pamięć lubi płatać figle... Także jabłka są wyłączone z jadłospisu, z wyjątkiem deserowego "kęsa" jabłuszka gotowanego na parze, co jakiś czas. Ale poza tym? Cud, miód i orzeszki! Znaczy, te "orzeszki" to tylko metaforycznie... ;)
Co zatem Zosia już poznała?
Jada:
- dynię
- cukinię
- ziemniaki
- marchew
- pieczywo
- kasze (jaglaną, kukurydzianą, ryżową, mannę)
- awokado
- onigiri
- banana
- jabłko
- gruszkę
- paprykę
- ogórka
- kalafiora
- brokuła
- masło
Próbowała:
- pstrąga
- fasolę
- borówkę
- serek wiejski
- jajko
- ser żółty
- kapustę kiszoną
- babcinego pączka (to jeden z tych momentów, kiedy dziecię wyrwało z rąk)
- pyzę
- podpłomyka
this is Madness! ;P |
Nie mogę się doczekać wiosny! Bo tyle smakołyków czeka na odkrycie... :D
Aha, i przepraszam, że wszystkie zdjęcia są w tak nieatrakcyjnej, tetrowej oprawie - po prostu to są akurat te posiłki niespodziewane, gdy łapało się to co było pod ręką, a śliniak akurat nie był ;)
A na deser kolejne niedzielne zdjęcie, tym razem poranne:
...upolowałam nam krokodyla na śniadanie! |
Translate
o herbacie, kulinarnych inspiracjach, eko-matkowaniu i wszystkim, co mi w duszy gra :)
O mnie
- Unknown
Kategorie
myśli luźne
rodzicielstwo
portrety
czas
relaks
zdrowie
kulinarne inspiracje
Japonia
herbata
eco
książki
matcha
DIY
ciąża
dzieciństwo
kosmetyki
pielęgnacja niemowląt
twórczość
BLW
karmienie piersią
kąpiel z dzieckiem
oleje naturalne
Muminki
chustonoszenie
film
gwiazdka
związek
życzenia
Totoro
halloween
kocie nastroje
miłość
nietolerancja laktozy
candy
chai
co sleeping
gender
Archiwum
-
▼
2014
(58)
-
▼
lutego
(11)
- Jaskiniowiec przepoczwarzony
- Dzień Legalnego Obżarstwa!
- 8 miesiąc cudów - Start! (i 8/52)
- Senne utulanki, czyli co nam nocą gra...
- Nie miała matka kłopotu, wstawiła dziecku łóżeczko...
- Ciasteczkowy Potwór zielenieje z zazdrości!
- Na fali przesłodzenia około-walentynkowego
- ...a jeśli każdą chwilę możesz przeżyć jeszcze raz?
- Co tam, panie, u stołu...? (&6/52)
- Powiew świeżości z nutką szaleństwa...czyli herbac...
- Przepis na uśmiech :) i 5/52
-
▼
lutego
(11)
Super, że mała taka smakoszka :)
OdpowiedzUsuńWiem jak to cieszy gdy dzieciak wszystko pochłania i wiem też jak martwi gdy maluch odmawia wszystkiego. Przerabiam w domu jedno i drugie :) Pozdrawiam i życzę dalszego apetytu!
OdpowiedzUsuńSuper nowy wygląd :)
OdpowiedzUsuńJeju jak już dużo jecie:)
Mój Michaś jest raczej wybredny:/ je tylko to co lubi, a coś nowego wystarczy ze tylko dotknie jezykiem i juz jest bleee:)