*

Pierwszy tydzień w roli pracującej matki za mną.
Pora więc na pierwsze wewnętrzne podsumowanie...

Strona pozytywna

  • ۶  Napływ do życia tematów "niedzieciowych", w dodatku w sporo szerszym gronie spotykanych co dzień ludzi, działa niezwykle odświeżająco
  • ۶  Nie ma rzeczy niemożliwych - no rety, urodziłam dziecko! ja nie dam rady?!
  • ۶  Szefa nie trzeba nosić na rękach!
  • ۶  Przez 8 godzin nikt mnie nie gryzie, nie obślinia, ani nie dekoruje ulewaną niespodzianką
  • ۶  Posiłki spożywam wtedy, gdy chcę (i w dodatku mogą być ciepłe! )
  • ۶  Kawusia! z ekspresu! ...taka malutka i nie codziennie, ale to i tak więcej niż dotąd ;)
  • ۶  Do mego życia wrócił rower!
  • ۶  Zdolności organizacyjno- logistyczne rosną jak szalone (choć daleko mi do Mistrzyń tej kategorii, to jednak każdy dzień to nowy rekord!)
  • ۶  Przez część dnia nie patrzę na świat z matczynej perspektywy (no, przynajmniej nie wyłącznie ;))
  • ۶  Nie ma ryzyka że zaśpię do pracy - mój Budzik jest niezawodny, a skuteczny!
  • ۶  Kiedy jesteśmy razem, cóż, miłość wypełnia nasz świat po brzegi i wylewa się uszami...

Strona ciut mniej pozytywna
  • ۶  Doba skurczyła się do rozmiarów smętnej rodzynki, nie dając już nadziei na wykrzesanie choć jednej, soczystej godzinki... 
  • ۶  Rozdwojenie osobowości etatowych niesie za sobą stale ryzyko, że herbaciana włączy nie tą "głowę" i wykrzaczy system
  • ۶  Przez 8 godzin nikt mnie nie tuli, nie obślinia, nie czaruje najpiękniejszym, bezzębnym uśmiechem...
  • ۶  Tęsknota pogryza pięty, rozprasza i tupie w głowie (najmocniej wtedy, gdy trzeba się skupić, rzecz jasna)
  • ۶  Niedostatek snu naprawdę doskwiera... niekiedy domagając się swoich praw w najmniej właściwym momencie
  • ۶  Godzina 21 stała się nagle Bardzo Późną Porą, o zatrważającej sile sennej perswazji
  • ۶  Ciągłe planowanie autentycznie przegrzewa mózg
  • ۶  4 godziny spędzone z dzieckiem w ciągu dnia to okrutnie mało
  • ۶  Spaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaać....!

Ciągle jeszcze muszę pilnować, by na karku trzymać tę właściwą w danej chwili głowę... 
Zosia na szczęście jest zadowolona, dobrze jej z Babunią, a mnie wita codziennie najradośniejszym uśmiechem :) ( po czym dosiada się do baru mlecznego i w zasadzie do rana nie odpuszcza go na krok ;P)

W ostatnim tygodniu, jakby nie dość było zmian i atrakcji, to jeszcze Zosieńka przeszła pierwszą wirusówkę... Jakiż był mój strach, gdy po raz pierwszy gorączkowała! A jakie wyrzuty sumienia, gdy zostawiałam ją chorą w domu :( 
Ale na szczęście szybko z tego wyszła. Ja również staram się wrócić do pełni zdrowia - w tym szczytnym celu zanurzę się za chwilę w gorącej kąpieli i padnę w ramiona ożywczego snu.. tuląc Męża i Zosieńkę :)  


A na dobranoc załączam zdjęcie 12/52 (wiem, bez uśmiechu, tak w drodze wyjątku, bo chorowicie i w ogóle...)

33 komentarze:

  1. Dużo pozytywów :)
    Fajnie :)
    Dobrze, że Malutka się mocniej nie rozchorowała!

    Ślemy całusy :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mm, staram się je dostrzegać ;) acz jakbym miała wymienić listę pozytywów bycia na macierzyńskim, pewnie końca nie byłoby widać... ;))
      buziaki! :)

      Usuń
  2. czy ja naprawdę jestem nienormalna, że mnie gorączka nie denerwuje? ;)
    to bezśmiechowe zdjęcie jest tak urocze, że nie mam słów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, przeciwnie!
      Ja co prawda mam świadomość, że gorączka to dobry znak i póki nie jest zatrważająco wysoka nie ma co się denerwować - ale to teoria ;) Bo w praktyce kompletnie zielona jestem w temacie gorączkowania, a że ze mnie typ zanadto wręcz stałocieplny i zaledwie parę razy w życiu miałam wyższą temperaturę... zwyczajnie w pierwszym odruchu jest to dla mnie coś dziwnego i niepokojącego :) (do tego stopnia, że dzwoniłam natychmiast do mamy, pytać przy jakiej temperaturze trzeba zbijać.. :P)

      Usuń
    2. My zbijamy powyżej 38,5 :)

      Usuń
  3. Ajjj, niedługo i mnie to czeka!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trzymam kciuki by poszło jak najmniej boleśnie! (bo żeby całkiem to nie wierzę - jakoś taka nasza matczyna natura, że przeżywa się bardzo to rozdzielenie...)

      ale pocieszające, że te plusy faktycznie jakieś są :))

      Usuń
  4. Czy mnie coś ominęło? Zupełnie nie pamiętam postu, o planowanym powrocie do pracy :)
    No nic Kochana- teraz będzie już coraz lepiej, złapiesz równowagę między bycie mamą a byciem kobietą- mamą pracującą :) No i super, że macie Babunię! U nas niestety tej opcji nie ma :(
    Zdrówka dla Zosi, a dla mamy siły i więcej snu :)
    Ps. Pamiętam tą magiczną godzinę 21-szą kiedy pracowałam :) Jak zdarzało mi się iść do łóżka po 22-giej, to byłam załamana :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, posta o planowanym powrocie nie było istotnie ;) ale o samym rozpoczęciu wspomniałam tu: http://ochamusume.blogspot.com/2014/03/niech-wiatr-cie-zawsze-wspomaga-od.html ;) tylko tak zakamuflowałam to lekko... ;)
      mam nadzieję że faktycznie równowagę złapię, póki co czuję się raczej rozdygotana i przemęczona głównie... a gdyby nie mama nie dałabym rady, to pewne. Tylko dzięki temu, że Zosię zostawiam z Nią własnie, mogę się jako-tako skupić na pracy, bo wiem, że Mała ma fantastyczną opiekę (i pewnie prawie wcale za matulą nie tęskni, chlip...;))

      a to wieczorne wyplucie jest najgorsze... no bo gdzie teraz nasze życie z Lubym się podzieje? echh... ;)

      Usuń
  5. Najważniejsze: skupić się na niepomyleniu głów, bo jeszcze zaczniesz nosić szefa na rękach. :D
    Trzymam kciuki za Was i za znalezienie sposobu na dłuższą dobę!
    (i zazdroszczę rowerrrrrru)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otóż to właśnie! :D i jeszcze mogłabym tetrę szczodrze zaoferować ;)

      a rower - tęskniłam za nim barrrdzo barrrdzo! więc wcale się nie dziwię :P

      Usuń
  6. Widać, że powrót do pracy to nie taka straszna rzecz a nawet po części powrót do życia poza pieluchowego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nooo trochę jednak straszna, może właśnie dlatego, że te pieluchy stały się nie wiadomo kiedy bezpiecznym i ukochanym azylem ;)

      Usuń
  7. Chorowicie czy nie, ślicznotka, rośnie jak na drożdżach :)

    Wspołczuje Ci tego powrotu..
    ja się strasznie boję :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też się bałam... co wypłakałam, to moje.
      Na szczęście okazało się być dobrze, dużo spokojniej niż myślałam, i poza tęsknotą i nadmiarem obowiązków nic strasznego się nie dzieje... całe szczęście że śpimy jednak razem, bo 3,5-4 h to naprawdę za mało na wytulenie dziecięcia...
      Dacie radę!

      Usuń
  8. jednak powrót do pracy moze byc taka fajna odskocznią dzieki ktorej doceniamy kazda chwile z dzieckiem jak wrocimy do domu, a jak jestesmy w pray to troszkę odpoczywamy tez od tej drugiej pracy gdzie szefa trzeba nosic na rekach :PP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to akurat paradoksalna prawda, że w pracy się nieco "odpocznie" ;) ale ogarniania myślami jest tyle, że wykończyć się można, a jak się dołoży tęsknotę... to lekko nie jest
      Myślę, że pół etatu byłoby faktycznie przyjemne, cały jest większym wyzwaniem. Ale wszystko ma lepsze i gorsze strony :)

      Usuń
  9. Mnie osobiście powrót do [pracy strasznie przeraża... Nie chcę, nie chcę, nie chcę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...to brzmi jak zapis mojej myślowej mantry od momenty kiedy dostałam telefon z propozycją - z jednej strony było "super, pewnie, dziękuję!", a z drugiej stałe "nie chcę, nie chcę, nie chcę..."

      Strasznie ciężko jest się psychicznie przygotować. Ja poradziłam sobie z początkowym bojkotem duchowym i teraz naprawdę jest nieźle.
      Całe szczęście, że są te pozytywne strony, inne od czynników czysto materialnych :)

      Usuń
  10. Ważne, ze plusów choć trochę więcej niż minusów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli nie mocą, to choć ilością niech wygrywają ;))

      Usuń
  11. Ojojoj... Jak dobrze mieć Babcię... Nie masz 7 godzinnego dnia pracy, skoro karmisz??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam, 7 godzin pracy, ale 8 mnie nie ma w domu...
      Święta prawda, bez Babuni nie dałoby rady!

      Usuń
    2. U nas Babci brak, dlatego szukam możliwości zdalnej, bo do żłoba nie dam. Na pewno nie roczniaka...

      Usuń
    3. my od grudnia musimy coś innego wykoncypować - i jakkolwiek nie próbuję tego ugryźć, nic mądrego nie daję rady wymyślić :|
      straszne wyzwanie, nie ma co :/

      na pewno brak możliwości zostawienia dziecka z rodziną, przynajmniej na jakiś czas, utrudni to rozstanie... ale dacie radę! Byle zaufać intuicji

      Usuń
  12. ojej a masz bardzo wyczerpującą pracę? Czy raczej masz chwile czasu ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. różnie :) na razie spokojnie jest, ale wiem że to cisza przed burzą, i pewnie lada moment pojawi się konieczność nadgodzin

      Usuń
  13. Zdjęcie słodkie, że hej;)
    Zazdroszczę babci, której można zostawić maleńką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rozwiązanie czasowe niestety, ale muszę przyznać że obecnie to błogosławieństwo...

      Usuń
  14. I mi się skojarzyło z tym filmem : http://www.filmweb.pl/film/Powrót+do+Krainy+Oz-1985-37035# , to Twoje zmienianie głów - brrrr.
    A zdjęcie super :)

    OdpowiedzUsuń
  15. na tym zdjęciu to Zosieńka jak mały tatuś, dosłownie! dobrze że wróciłaś do pracy, zawsze to trochę kasy więcej i odskocznia jest. Nie można dać się zwariować i przeginać w żadną stronę ;) ale tęsknota na pewno doskwiera, nie umiem sobie tego wyobrazić jeszcze, ale kiedyś pewnie doskonale to zrozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano, nic nie poradzę, to tatusiowa miniaturka no... ;))
      z tym nieprzeginaniem to fakt, zdrowie w końcu najważniejsze! ;) ale to smutne, kiedy tyle mnie codziennie omija... dziś wróciłam i usłyszałam, że Zosia już "papa" umie robić. Ech.

      Usuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię