Unknown w temacie
kąpiel z dzieckiem,
nauka pływania dla niemowląt,
relaks,
rodzicielstwo,
z niemowlakiem na basen
,
stycznia - 7
...czyli Zosia uczy się pływać :D tak, tak to niewątpliwie moja krew! Zośka w wodzie jest w swoim żywiole. Pół godziny zajęć minęło błyskawicznie, w ogólnym zaaferowaniu, chlapaniu, śmiechu i podskakiwaniu. I choć cała wyprawa była wyzwaniem logistycznym, to już od pierwszej minuty w wodzie wiedzieliśmy, że warto!
W szatni Zosia rozglądała się ciekawie, pieluszkę pływajkę zaakceptowała bez problemu, po czym przyszła kolej na prysznic - a tego się obawiałam. Na szczęście całkiem niesłusznie :) Z braku zdjęć pokuszę się o opis...
Pod prysznic weszłyśmy tak, by woda leciała początkowo tylko na mnie, a po chwili wsunęłam i Małą. Po pierwszych kropelkach Zosia wzdrygnęła się zaskoczona, i z lekka oniemiała, mniej więcej tak:
Główka chodziła jej na wszystkie strony, po czym zlokalizowała widać źródło kropelek, bo podniosła główkę prosto w strumień wody. I wbrew wszelkiej logice, nie odwróciła główki, nie parsknęła, nie zamknęła nawet ocząt... Wyglądała o tak (tylko bez parasola - i wąsów, ma się rozumieć;)):
Rozanielone dziecię owinęłam ręczniczkiem, po czym ubrałam w szlafroczek i czekałyśmy na wejście do wody :) A ile wrażeń dostarczyło już samo czekanie! No bo tyle głosów i ludzi wokoło, i dzieci tyle~!
W wodzie to już w ogóle czyste szaleństwo było.
Zajęcia prowadzone są bardzo fajnie, w dodatku naprawdę intensywnie - do tego stopnia, że Zosia już pod koniec zjadała swego kciuka z potrzeby snu. I zasnęła snem kamiennym jak tylko wyszłyśmy spod prysznica, zwinięta w ręczniku w ramionach tatusia (gdzie miała jedynie poczekać aż ja się ubiorę, co w wielkim biegu trwało jakieś 5 minut). Ubieranie śpiącego brzdąca było kolejnym wyzwaniem - brzdąc z resztą przebudził się na chwilę, by przypomnieć matuli, że po takim wysiłku niewiarygodnie chce się jeść! Po chwyceniu piersi i wciągnięciu mniej więcej podwójnej standardowej dawki mleka powróciła do błogiego stanu snu... A mi zostało wtedy TYLKO
w totalnym rozgardiaszu (kolejne grupy "kursantów" się przewijały) pozbierać 4 ręczniki, ogarnąć swoje rzeczy, spakować obie torby, dziecię zapakować w fotelik i ruszyć do szatni by wsunąć chrapiące błogo maleństwo w kombinezon... Oczywiście o wysuszeniu głowy własnej zapominając. Zosiny tatuś był mało osiągalny, bo w ferworze fotografowania basenowych zmagań swoich kobiet dał się ochlapać porządnie wodą, toteż zniknął mi w męskiej szatni i próbował się dosuszyć (a jak wiadomo jeansy nie schną za szybko ;)).
Ale udało się nam wyruszyć w drogę powrotną - i nawet w domu mieć trochę czasu dla siebie, bo Zosia spała naprawdę długo, jak na dzienną drzemkę :)
W szatni Zosia rozglądała się ciekawie, pieluszkę pływajkę zaakceptowała bez problemu, po czym przyszła kolej na prysznic - a tego się obawiałam. Na szczęście całkiem niesłusznie :) Z braku zdjęć pokuszę się o opis...
Pod prysznic weszłyśmy tak, by woda leciała początkowo tylko na mnie, a po chwili wsunęłam i Małą. Po pierwszych kropelkach Zosia wzdrygnęła się zaskoczona, i z lekka oniemiała, mniej więcej tak:
![]() |
źródło TU |
![]() |
źródło TU |
Rozanielone dziecię owinęłam ręczniczkiem, po czym ubrałam w szlafroczek i czekałyśmy na wejście do wody :) A ile wrażeń dostarczyło już samo czekanie! No bo tyle głosów i ludzi wokoło, i dzieci tyle~!
W wodzie to już w ogóle czyste szaleństwo było.
Zajęcia prowadzone są bardzo fajnie, w dodatku naprawdę intensywnie - do tego stopnia, że Zosia już pod koniec zjadała swego kciuka z potrzeby snu. I zasnęła snem kamiennym jak tylko wyszłyśmy spod prysznica, zwinięta w ręczniku w ramionach tatusia (gdzie miała jedynie poczekać aż ja się ubiorę, co w wielkim biegu trwało jakieś 5 minut). Ubieranie śpiącego brzdąca było kolejnym wyzwaniem - brzdąc z resztą przebudził się na chwilę, by przypomnieć matuli, że po takim wysiłku niewiarygodnie chce się jeść! Po chwyceniu piersi i wciągnięciu mniej więcej podwójnej standardowej dawki mleka powróciła do błogiego stanu snu... A mi zostało wtedy TYLKO
w totalnym rozgardiaszu (kolejne grupy "kursantów" się przewijały) pozbierać 4 ręczniki, ogarnąć swoje rzeczy, spakować obie torby, dziecię zapakować w fotelik i ruszyć do szatni by wsunąć chrapiące błogo maleństwo w kombinezon... Oczywiście o wysuszeniu głowy własnej zapominając. Zosiny tatuś był mało osiągalny, bo w ferworze fotografowania basenowych zmagań swoich kobiet dał się ochlapać porządnie wodą, toteż zniknął mi w męskiej szatni i próbował się dosuszyć (a jak wiadomo jeansy nie schną za szybko ;)).
Ale udało się nam wyruszyć w drogę powrotną - i nawet w domu mieć trochę czasu dla siebie, bo Zosia spała naprawdę długo, jak na dzienną drzemkę :)
Oficjalnie - lubimy basen! :D
Translate
o herbacie, kulinarnych inspiracjach, eko-matkowaniu i wszystkim, co mi w duszy gra :)
O mnie
- Unknown
Kategorie
myśli luźne
rodzicielstwo
portrety
czas
relaks
zdrowie
kulinarne inspiracje
Japonia
herbata
eco
książki
matcha
DIY
ciąża
dzieciństwo
kosmetyki
pielęgnacja niemowląt
twórczość
BLW
karmienie piersią
kąpiel z dzieckiem
oleje naturalne
Muminki
chustonoszenie
film
gwiazdka
związek
życzenia
Totoro
halloween
kocie nastroje
miłość
nietolerancja laktozy
candy
chai
co sleeping
gender
Archiwum
-
▼
2014
(58)
-
▼
stycznia
(14)
- Wiosny i igrzysk! Czyli co zassało herbacianą...
- Dzień na NIE.
- Zapowiedź herbacianego cukierka i 4/52 ;)
- Pół roku szczęścia ze szczyptą nowych wrażeń... bo...
- "Kiedy jem, to jem."
- A dla Dziadków... :)
- Weekendowe przeboje wielokulturowe! ...i ankieta :)
- Malaga, tiki-taki i Muminki
- Herbaciana Kangurzyca i zima w Dolinie Muminków
- Zaspaną głową i krzywym okiem
- Odwiedziny Totoro, czyli niespodziewanka z Japonii!
- Smok vs. Mr. Thumb!
- Jak lwiątko zostało wodnikiem...
- Dziecko i Kotowizor - czyli Zosia wpadła w nałóg...
-
▼
stycznia
(14)
na pierwszym zdjęciu z góry widać podobieństwo do mamusi, bródka i usteczka :D ekstra fotki, już sobie wyobrażam zaciesz Zośki w tej wodzie :D
OdpowiedzUsuńdzięki :D nawet nie wiesz jak miło dla odmiany nie słyszeć, że to całkowicie wykapany Tatuś... ;)) a zaciesz był przedni! :D
UsuńLwiątko zostało wodnikiem, a czuje się jak Ryba w wodzie :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że takie zajęcia mają jeszcze jedno wielkie znaczenie - budują u dziecka poczucie bezpieczeństwa. Więź tworzona owocuje przez kolejne lata.
to prawda! prócz tego wzmacniamy pewność siebie, otwartość i całokształt fizycznego rozwoju :)
Usuńwięź z dzieckiem to najpiękniejszy skarb, każda poświęcona mu chwila procentuje... :))
No prawdziwa ryba w wodzie! Fajnie, że miałyście dobrą zabawę. Ja niestety z wszelkimi wodnym akwenami jestem na bakier :) Po prostu nie lubię.
OdpowiedzUsuńrety, ja uwielbiam :D dlatego nawet w niezbyt łatwej ciąży nie wytrzymałam i choć raz musiałam wykąpać się w jeziorze ;) może dlatego Zośka tak to lubi? ;))
UsuńSuper wpis! Właśnie wybieram się z Michasiem pierwszy raz na basen.. wiem, że rychło wczas, skoro zaraz stuknie mu 12mc, ale lepiej teraz niż później;) Mam nadzieję, że będzie równie miło, jak u Ciebie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńa wiesz, na grupie mamy dzieci w bardzo różnym wieku, niektóre wyglądały na około 2 lat, więc nie ma reguły :))
Usuńtrzymam kciuki, na pewno będziecie się dobrze bawić! :D warto!
Basen z maluszkiem bardzo fajna sprawa. My chodzimy z Filipem od 4. miesiąca;) Teraz mamy przerwę i od soboty zaczynamy kolejny semestr;) Już z bardziej zaawansowanymi;)
OdpowiedzUsuńświetna sprawa! Nam odradzano, bo zima, ale na szczęście się zdecydowaliśmy mimo to :)
Usuńnie mogę się doczekać jak to się będzie rozwijać! :D
to naprawdę fajna forma spędzania razem czasu... :)
My tez sie wybieramy :-) widac ze prawdziwa rybka:-)
OdpowiedzUsuńPolecam! :D ano właśnie, najwyraźniej Zośka to lew morski po prostu... ;))
UsuńNie będę ukrywał ale podszedłem do basenu sceptycznie. Za dużo zachodu. Gra nie warta świeczki. Przecież ona jest jeszcze za mała. I z radościa w sercu musze przyznać sie do błędu. Zosia byla uśmiechnięta i tak zajęta zabawą że aż oczy się się z radości świeciły. Nie płakała, nie krzyczala ale bacznie obserwowała co się dookoła niej dzieje. Warto. Polecam każdemu rodzicowi. Tatusiowie, jeśli akurat nie wy wchodzicie do wody z waszym maleństwem to uważajcie aby nie zamoczyc nogawek od spodni :-P - taka drobna uwaga.
OdpowiedzUsuńW niedziele powtarzamy.
Tatuś Zosi.
;-* doceniamy poświęcenie fotoreportera :D
Usuńi dzięki... :)
Latem często korzystamy z kąpielisk,zimą trochę mniej ,bo Lenka średnio co 3 tyg rozprawia się z wirusami,często choruje :(,Byle do lata!
OdpowiedzUsuń