Ech, widzicie, tak sobie do serca wzięłam to pełne przeżywanie każdej chwili, że 3 rozpoczęte posty zawisły w roboczym eterze, a tu tyle nowych tematów ciśnie się na klawiaturę! Kiedy ja to ogarnę?
Ale za to ile radochy mamy! Wczoraj na ten przykład odtańczyliśmy z Lubym i Zofiją co najmniej połowę repertuaru Fasolek, zmieszanego z OneRepublic i The Lumineers. Mało tego! Zośka dziś oficjalnie skończyła pół roku! Zdaje się że była tego świadoma, kiedy o 2 w nocy domagała się miziania i turlania... 
A jak przywitała pierwszy dzień 7 miesiąca życia? O tak:
- TATAA - oznajmiło moje dziecię, ciągnąc matulę swą za włosy o 6.30
- Tak Kochanie, tatuś pojechał do pracy...

Chwilę mi zajęło przebudzenie się na tyle, by zrozumieć, że właśnie przeprowadziłam zaawansowany i zrozumiały lingwistycznie dialog ze swoim dzieckiem! A że akurat o tacie chciała rozmawiać... cóż, dobre i to, choć nie ukrywam że wolałabym usłyszeć "Dzień dobry mamusiu, jak Ci się spało?" ;P

Tak tak, dziś nasze Małe Szczęście rozpoczęło 7 miesiąc życia :) I, jak widać, jest już Bardzo Elokwentnym Człowiekiem. Tak elokwentnym, że jak poszłam z nią do kuchni i capnęłam banana śniadaniowego, Zosina rączka powędrowała błyskawicznie w jego kierunku, ze zdecydowanym "DA DA DA!"... Nie ma, nie ma, nie zaczynamy od deseru! (tak, koniec dawania złego przykładu, teraz będę się pilnować, i tak jak wczoraj, zjadać razem z nią kaszę śniadaniową, o! tylko kto tu kogo wychowuje? ;))


Kiedy, o motyla noga, te pół roku nam zleciało? Toć zaledwie chwilę temu Ona była taka maluśka...


No ale, skoro mamy już pół roczku za sobą, zabrałyśmy się już całkiem na serio za jedzenie. W związku z tym, mamy aktywowany domowy tryb dietowy - od teraz gdy córa nie śpi, nie ma jedzenia niczego, czym nie można się z nią podzielić. Ale dzięki temu ja bez kombinowania mogłam zjeść wczoraj ciepły obiad - jadłyśmy bowiem razem :D
BLW (Baby Led Weaning, vel. Bobas Lubi Wybór) rozpoczęte!
Od razu dodam, że nie będzie to BLW w pełni - najprawdopodobniej bowiem wyruszę do pracy zanim dziecię moje nauczy się najadać w ten sposób... Także rano gotować będę jej kaszki, a wszystkie pozostałe posiłki będą zgodne z ideą BLW :)
W tym miejscu muszę nadmienić: dziś, z braku składników w domu i z powodu porażającego mrozu na zewnątrz (a my obie przeziębione), postanowiłam dać dziecku kaszkę gotową, Sinlac zwaną, której próbkę otrzymałam pocztą. I był to pierwszy i ostatni raz, kiedy dałam dziecku coś takiego! Skład mnie nie cieszył, jak to we wszystkich gotowcach, ale myślałam, że skoro to "od 4 miesiąca" i napisali "nowy, delikatny smak", to to faktycznie delikatne będzie...
Przekoszmarnie słodkie. Tak słodkie, że aż mdli. Sacharoza i syrop glukozowy - normalnie bomba. Miałam nadzieję że w jakichś znośniejszych ilościach chociaż, ale niestety, to jakbym nurzała palec w cukiernicy. Na szczęście, memu dziecku wcale specjalnie nie smakowało :D Eko-marchewka pasowała jej bez porównania bardziej!
W każdym razie, na kolejne dni jestem już przygotowana, mam zapas kasz i płatków ryżowych, będziemy działać same :)

Wracam do tematu obiadu! Obiad bowiem fajny był :D I, co tu kryć, "jak jadłyśmy, to jadłyśmy"!
Menu: marchewka i kalafior gotowane na parze z ziołami oraz makaron penne pełnoziarnisty. Do picia woda w Doidy Cup. I bar mleczny na deser ;)
Co smakowało najbardziej? Marchewka! Polowała na nią zawzięcie, wkładała do buźki obiema rączkami, jakby mogła to by dopychała jeszcze... :P
Czego zjadła najwięcej, tak realnie? Kalafiora - łatwiej się rozpadał na kawałeczki, łatwiej też się memlał i dawał połknąć. Ale te rozpadanie się poirytowało mi Zosię, która po około 15 minutach szamania zrzuciła ze stołu połamanego kalafiora, i zaczęła znacząco uderzać rączką w blat... Po czym wróciła do marchewki ;)
Co najłatwiej się trzymało w rączkach? Makaron. Niestety niełatwo go "ugryźć" :)

W ramach ciekawostki dodam, że marchewkę ze słoiczka Gerbera wypluwała konsekwentnie, kiedy jakieś 1,5 tygodnia temu próbowałam jej podać... A jako że to ja kończyłam ten słoiczek, mogę potwierdzić, że ta wczorajsza była o niebo smaczniejsza!

Dziś natomiast córa moja dopadła obwarzanka...
...i TO dopiero było pyszne!

Że gluten? Jakoś się nie martwię... Nie wiem, może to intuicja po prostu, ale nie mam w sobie niepokoju widząc jak zajada. Oczywiście obserwuję czy aby nie będzie jakichś reakcji. Ale - odpukać - dobrze jest!

Idę robić obiad! :D


24 komentarze:

  1. Lila w wieku Zosi zajadała się sinlaciem, skutecznie za to odmawia do dziś wszelkich gotowych kaszek owocowych...
    A makaron? U nas królowały świderki i jakoś mała nie miała problemu z gryzieniem, za to teraz muszę Ją pilnować, bo potrafi załadować całą garść do buźki!
    Powodzenia z BLW!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że dzieciom Sinlac smakuje, ba, przypuszczam że gdybym jej dawała, to by się zaczęła go domagać, cukier uzależnia... Ale dobrze że Lila odmawia tych pseudo-owocowych cudów ;) No i grunt, że jak widać po Lilce, sinlac z całą pewnością nie przeszkadza w wyrastaniu na rozbrajających Młodych Ludzi :D

      Hmmm świderki wczoraj też były, ale jakoś zupełnie je zignorowała :P Może następnym razem znajdzie? :) w gryzieniu może troszkę przeszkadzać matczyne zamiłowanie do półtwardości... a może po prostu marchewka była lepsza? ;)

      Usuń
  2. Warzywa gotowane na parze są fajne, ale podobno marchew przygotowana w ten sposób nie jest zbyt zdrowa. Przynajmniej nie powinno się tak przyrządzonej podawać dzieciom. Chodzi o związki azotu z nawozów, które to marchew lubi kumulować, a które wypłukują się do wody podczas gotowania. Marchew gotowana na parze owszem, zatrzymuje w sobie witaminy, ale również i te związki azotu. W tym wypadku, jak słyszałam, zalety przegrywają z wadami gotowania na parze. Nawiasem mówiąc, dynia jest dużo zdrowszą alternatywą dla marchwi, bo zawiera te same składniki odżywcze, ale ze względu na to, że rośnie nad ziemią i ma grubą skórę, nie wchłania tych paskudztw. Warto dawać maluchowi dynię w każdej postaci, moja córa się nią zajada. W wieku pół roku świetna jest dynia pokrojona na kawałki i ugotowana na parze, a później w kawałkach i upieczona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za podpowiedź! :)
      Dziś akurat ma być dynia hokkaido z cukinią :) Natomiast marchewki tej akurat się nie boję, bo to ultra-eko marchewka z ogródka, nie nawożona :) Tej ze sklepu bym jej nie dała...
      A że dynia wygrywa to prawda, sama też preferuję, ale warto by miała różnorodność :)

      Usuń
  3. Ach, jak ja Wam zazdroszczę, już nie mogę się doczekać tych eksperymentów. Wszystko w swoim czasie, może najpierw jednak urodzę :D
    Ale entuzjazm z Ciebie aż kipi, super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet się nie obejrzysz, jak już będziesz swoje maleństwo karmić warzywkami! czas po porodzie dostaje kosmicznego speeda...
      ale jedzenie to masa radości, to fakt :D

      Usuń
  4. U nas BLW niestety nie przejdzie.
    Bart ma problem z większymi kawałkami :(
    Dzis np. zadławił mi sie biszkoptem i zwymiotował połowę obiadu :((
    Slodkich kaszek też nie lubi, woli Zdrowy brzuszek 8 ziaren i śliwkową, a one bez cukru.

    Wszystkiego dobrego na 7 msc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rety, ciężko tak... :(
      ale w zasadzie tym także Bart pokazuje swój "wybór"... Grunt, to odpowiadać na potrzeby dziecka.

      i dziękujemy!:)

      Usuń
  5. Ahhh ogromu radości i zdrowia dla córki ! :)
    U nas tez BLW występuje :)

    A gluten ! Matczyna intuicja nie zawodzi ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby nie zawiodła! :)
      dzięki :D

      BLW to po prostu takie domowe show jest! ekstra :D

      Usuń
  6. Z tą marchewką też słyszałam, że nie za bardzo - podobno cukier gwałtownie podnosi :/ Co do kalafiora uwielbiam w każdej postaci :)
    Fajnie, że robisz sama jedzonko dla dziecka - wtedy kontrolujesz to co na talerzu i w brzuszku maleństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, a późniejsza zawartość pieluszki daje mi kontrolę dodatkową - dowiaduję się ile faktycznie czego zjadła :P I zjaaada duuuuużo! :D
      a marchewka... cóż, i tak będziemy jadły, choć podstawą diety nie jest :)

      Usuń
  7. Też w większości sama przygotowywałam jedzonko.Deserki były ze słoiczka :)Ech,stare czasy :)
    Zapraszam po odbiór nominacji;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję~! Postaram się odpowiedzieć, bardzo się postaram... żeby tak doba dłuższa była, ech! :) Ale miło mi szalenie :)

      Usuń
  8. U nas z elementami BLW raczej ciężko. Fifi tak jakby brzydził się brać mokre jedzonko do rączki. Chrupka zje, ale już kawałka mięska nie chce. Dziś będziemy eksperymentować z pałeczkami marchewki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, bywa i tak...
      Zośka wprost odwrotnie, wczoraj wcinała ziemniaczki z brokułem i papryką - widok był niesamowity, wyglądała jak mały ent z mszystą, zieloną brodą :P WSZYSTKO było brokułowe :D

      Usuń
  9. Michaś lubil Sinlac :) strasznie slodki :)
    BLW nie stosowalismy, jakoś mu to nie pasowalo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie będę ryzować z podawaniem Sinlaca Małej, chyba właśnie dlatego, że mogłaby polubić ten cukierek ;)

      Usuń
  10. Powodzenia w BLW i jak najmniej sprzatania ;) Pozdrawiam, Mama A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! :D o dziwo, sprzątania jest więcej po porannej kaszce.... Bo mi dziecko wyrywa łyżeczkę z rąk, i samo je. I parska. I macha.
      ;) BLW to pikuś w porównaniu :P

      Usuń
  11. U nas też rządzi BLW, ale bezglutenowe. Ot, matka przewrażliwiona po przejściach ze starszakiem. Ale na wszystko przyjdzie czas :)

    A Sinlac? Raz kupiłam, dla Tymona. bo taki niby hipoalergiczny, dobry dla uczuleniowców itp. Akurat. Wysypało mi młodego jak po czekoladzie od babci :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, z czekoladą to ona ma chyba więcej wspólnego niż z kaszą...

      a z glutenem - obawiam się trochę, ale nie widzę żadnych niepokojących objawów, więc nie unikamy. Mam nadzieję, że to się nam czkawką nie odbije...

      Usuń
  12. Spóźnione , wszak najlepsze życzenia na kolejny już siódmy miesiąc - buziaki!
    Moja dziewczynka zaczęła właśnie dwunasty miesiąc życia , a marchewę wsuwa surową umytą i obraną - ma się rozumieć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nooo to roczek tuż-tuż! :D
      mam nadzieję że też niedługo zjemy surową ;)

      Usuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię