O rety rety, co za szalony czas! Weekend minął nam w tempie tak zawrotnym, że od razu przydałby się drugi, taki na odpoczynek... ;) Zosia nasiąkła wielokulturowością, było tatarsko-turecko-polsko-japońsko! W dodatku w międzyczasie chwycił porządny mróz i zrobiło się tak, jak to na naszym północnym-wschodzie być powinno (tylko nie wiedzieć czemu polarnym misiów jeszcze brak). Czyli oczy się śmieją, policzki rumienią, a w piersiach oddech zamarza... :P

W piątek zawitali do nas mili goście - przyjaciółka (z Warszawy) z narzeczonym (z Alanyi) i zostali do soboty. Przesympatyczna wizyta to była, Zosieńce się zdecydowanie podobało. Wybraliśmy się wszyscy na tatarskie przysmaki (gdzie córa moja wpadła w ramiona pani Tatarki i zwiedzała lokal, a tatuś ją przechwycił dopiero po posiłku - normalnie pełny serwis! ;)), na zimowy spacer i rozgrzewające pyszności do Wedla, na zwiedzanie starówki, Pałacu Branickich, opery... Powygłupialiśmy się w śniegu, pogłaskaliśmy Kawelina zjedliśmy placki ziemniaczane i w ogóle fajnie było, o!




Sobotni wieczór upłynął pod znakiem sushi - wraz ze znajomymi doskonaliliśmy sztukę zwijania i pochłanianie z zawrotną prędkością ;) Yum!

Niestety reszta nocy była mniej udana, Zosia płakała nie wiedzieć czemu od północy do 6 rano... tzn. będąc na rękach drzemała - wtedy za to matka płakała, ze zmęczenia i ogólnego smutku sytuacyjnego... Na szczęście rano sytuacja się uspokoiła, pojechaliśmy na basen (na którym Zocha dała popis nurkowania!), i na 2 urodzinki kuzynki Zosi. Tam to dopiero się działo! Istne przedszkole... Fotek jeszcze nie mam, więc pozostawiam pole wyobraźni ;)
I nie, na tym nie koniec! Po urodzinkach była jeszcze wchodzinowa wizyta u znajomych...

Generalnie jesteśmy tak przeeksploatowane, że teraz skupiamy się na domowej sielskości, drepczemy na zimowe spacery i tworzymy... Zosia na ten przykład tworzy dźwięki - od wczoraj upodobała sobie "da da da", więc ona zaczyna, a ja śpiewam dalej :P No i szykujemy coś dla Dziadków i Babć! A zatem do dzieła... da da da ;)



Moi drodzy! Zapraszamy gorąco do oddawania głosów w ankiecie! Po lewej stronie bloga, jest i czeka na Wasze opinie :) Na razie ciągle nie wyklarowała się nam zwycięska bajka... a herbaciany konkurs czeka... :))

11 komentarzy:

  1. Ojojoj! Jako osoba na diecie, napiszę tylko, że to był na pewno smakowity weekend :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj był... :) ale koniec szaleństw, wprowadzamy za dni parę BLW, czyli w domu nastaje dla nas wszystkich czas zdrowego, niesłonego, i ultra-eco żywienia :P

      Usuń
  2. No to super wam minął weekend :)
    Uwielbiam jak się coś dzieje...
    A te sushi ....mniam :)
    A malutka .... cudna jest!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie zakręcone dni są potrzebne... ale odetchnąć później trzeba również ;)
      ...i tak, cudna jest... zwłaszcza że zaczyna trajkotać (adada, tatadaadaadata, aaa dadada... :D)

      Usuń
  3. oooo ale intensywny weekend. Lubię takie, jednak w niedzielę człowiek odczuwa tego skutki :)
    Dobrze, że mąż nie czyta blogów bo jakby do was trafił na bank jutro robilibyśmy sushi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaale sushi to dobra rzecz! ;))
      i fakt, skutki nawet w poniedziałek nas gnębiły...

      Usuń
  4. Widzę, że weekend był pełen wrażeń. Ja takie uwielbiam, ale tak jak napisałaś, przydałby się zaraz następny;)
    Zazdroszczę takich przysmaków;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przysmaki polecam - i te tatarskie, i te japońskie... o, a o poczynionej przez Lubego pizzy nie napisałam! te też polecam! ;))

      Usuń
  5. jakie piękne zośkowe oczyska:) a to sushi to miazga, naucz mnie takie robić błagam! moje niby smaczne, ale wygląda jak psu z gardła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na wspólne robienie kiedyś przy okazji :))
      ale tak po prawdzie to smak tylko się liczy :)

      Usuń
  6. Ciekawy, pełen atrakcji weekend - super ! Tylko pozazdrościć :) Pozdrawiam, Mama A.

    OdpowiedzUsuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię