...to które ubranko dziś zakładamy? jak "chłopiec" czy jak "dziewczynka"?

Temat mocno na fali, nie sądziłam że w ogóle będę miała chęć go poruszać, ale parę wrzuconych przez znajomych linków na FB zainspirowało do napisania krótkiej wypowiedzi. Nie, nie będę się rozwodzić nad ideą gender studies, bo generalnie zupełnie nie przeszkadza mi inny podział ról obu płci. Nie jestem feministką, ani szowinistką, i daleko mi w ogóle do takich skrajności. Lubię swoją rolę matki i żony, nie widzę problemu w tym, że zajmuję się w domu kuchnią czy praniem - zwłaszcza, że mój Luby prasuje i zmywa ;) <3

Jednak gender dotyka problemu, który większości z nas jest chyba bliski i znajomy - jak bardzo świat narzuca nam odgórną identyfikację tego, co jest "dziewczęce", a co "chłopięce". Ubranka, zabawki, ba, nawet zajęcia dla dzieci, są z góry klasyfikowane do jednej z tych kategorii. I wytyczają nam tym samym ramy, w których powinnyśmy się poruszać, ukierunkowując rozwój naszych pociech - i własny. I temu właśnie pragnę powiedzieć stanowcze NIE.

Wielkie, mądre głowy, niech sobie dyskutują nad rolą kobiet i mężczyzn we wszechświecie, na zdrowie. Ale niech od cieni rzucanych przez ich dyskurs marketingowcy trzymają się z daleka, bo spłycają i szufladkują całkiem na opak. O.



Tu nie chodzi o to, że niektórzy tylko wyłamują się z "nurtu" - myślę, że większość z nas obserwuje u siebie jakieś "nieadekwatne do płci" preferencje czy zachowania. Ja np. od dziecka wolałam samochodziki i klocki Lego Technic od lalek, wolałam chodzić w spodniach niż w sukienkach, a dziś nie oglądam się za wystawami sklepów jubilerskich nawet w połowie tak często jak mój mąż (kocham go za te "o, spójrz jakie ładne, pasowałoby Ci" albo "co myślisz o tym zegarku?" - a to bardzo "męski" facet jest), nie jestem też dobrym targetem drogerii i butików z torebkami... "męska" w stereotypowym pojęciu też raczej nie jestem ;) Może po prostu górę biorą u mnie cechy indywidualne, niż typowo "płciowe"? Myślę, że podobnie jest z większością z nas.
Myślę też, że właśnie te cechy indywidualne należy kształtować - i pozwalać im się kształtować.

A rynkowe tendencje mocno to utrudniają.

Przykład banalny i podstawowy wręcz - sklepy a artykułami dziecięcymi, np. Smyk. Wystarczy wejść na moment i rozejrzeć się po układzie regałów, by zrozumieć, że to poważny problem jest. Począwszy od ubranek dla noworodków mamy klarowny podział - chłopiec / dziewczynka. I ba, żeby to jeszcze równy podział był! Dziewczętom dedykuje się niemal wyłącznie róż, biel i fiolet, podczas gdy chłopcom - wszystkie pozostałe kolory. Jeszcze zanim zaszłam w ciążę zatrzymywałam się wyłącznie przy regałach "chłopięcych" - bo czarowały na nich ubranka zielono-pomarańczowe, beżowe, z gąsieniczkami, żyrafkami, misiami... no cudność! A regały "dziewczęce" były zawsze monotematyczne i przesłodzone. I jak na bluzeczce jest koala, to tylko z obowiązkową kokardką, czy brokatem... O ubrankach dla starszych dzieci w ogóle szkoda mówić - chłopcy mają t-shirty z Muppetami, Supermanem, postaciami z "Sezamkowej..." - rety, sama bym takie chciała nosić! Dziewczęce natomiast kreowane na coraz bardziej "kobiece" - z nadrukami o tematyce "szpilki, szminki i torebki". No litości...
Kiedy Zosieńka przyszła na świat, uznałam za oczywiste, że nie będziemy się trzymać żadnych fikcyjnych podziałów. Córa zatem nosi takie ubranka, jakie nam się podobają, a że w znacznej większości "chłopięce" - cóż, widać ładne są :) I nie, nie oznacza to -jak sugerują niektórzy- że "chyba woleliśmy synka"... :|

W temacie zabawek i mebelków jest jeszcze gorzej. Mamy przedświąteczną gorączkę - więc nawet do Smyka nie trzeba się fatygować, by z daleka w każdym hipermarkecie móc oznaczyć działy z prezentami dla chłopców i dla dziewczynek... Dziewczęce biją po oczach różowością w dzikim nadmiarze i ogólną słodyczą. Kto to wymyśla? I dlaczego te standardy są tak ubogie, kiedy kolorów na świecie masa? Zwierzątka pluszowe nie muszą być pastelowe, urocze i wielkookie, mogą być puchate, szalenie kolorowe i wesołe. I naprawdę nie trzeba robić oddzielnych dla chłopców i dziewczynek!

Niedawno (no, pod koniec ciąży, więc już z pół roku temu...) chcieliśmy kupić sobie po Kinder niespodziance - w sklepie padło pytanie "dla chłopca czy dla dziewczynki?". Tu mój prosty świat się załamał, zamknął w sobie i schował w kąciku...

w tym momencie następuje mój apel:
Dajmy dzieciom być dziećmi! Dzieciństwo i tak mija za szybko...

Jeśli chłopiec lubi bawić się patelniami i garnkami - super! niech się rozwija, niech "kucharzy" i wyraża swoje pasje! Jeśli dziewczynka woli samochody od lalek i nie lubi koloru różowego - super! niech poznaje świat tak, jak to odczuwa, niech bawi się i odkrywa siebie. Ubranka dziecięce powinny być po prostu kolorowe, zabawne, różnorodne - zupełnie jak dzieci :) Nie dajmy się wciągać w ten pokręcony świat tendencyjnego marketingu. A kysz. :)


24 komentarze:

  1. Jestem za! Będę miała synka, jednak w rodzinie rodziły się dotychczas jedynie dziewczynki - i co ? nawet bobasy na święta musiałam kupić z wyposażeniem różowym- bo innych nie było :/ Podział jest widoczny gołym okiem. A czy zielone dresy na prawdę są złe dla dziewczynki? chyba tak samo pasują dla obu płci. Nie rozumiem dlaczego nawet producent butów białych z czerwonymi paskami od razy pisze, że dla dziewczynki ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również... Zośka sporo ubranek dostała po chłopcu i bardzo nas to cieszy :) Dzięki temu ma dużo bardziej kolorową garderobę ;) Ostatnio kupiliśmy jej bluzeczki w Lidlu bodajże - trawiasto-zielona i granatowa z zabawnymi dinozaurami, świetne, nie wiem czemu określone jako "chłopięce".
      Najbardziej denerwuje mnie to, jak zmieniają się dzieci kiedy idą do przedszkola - gdzie już grupki małych "kobietek" i małych "mężczyzn" lansują między sobą mody dyktowane przez rodziców... I otwarty dotąd umysł dziecka zaczyna i tak pakować się do szufladki. Nie chciałabym być opacznie zrozumiana - nie mam nic przeciwko naturalnej kolejności rzeczy, ale naturalnej, a nie przyspieszonej, bo to wg. mnie hamuje naturalny rozwój dziecka i zabija część jego ciekawości świata. Chłopiec negowany i wyśmiewany, bo lubi to, co "dziewczyńskie", nie rozwinie swoich potencjalnych talentów, np. tanecznych, teatralnych czy kulinarnych, a pójdzie biedula grać w nogę, choć zupełnie nie potrafi... wszystko przez zbyt szybko narzucone podziały. Dzieci to powinny być dzieci, a nie mali mężczyźni i małe kobiety...

      Usuń
  2. Super blog:)
    Będę obserwować :)
    Zapraszam do nas :)
    http://wymarzona-rodzinka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło! :)) "Rodzinka" przesympatyczna, będę zaglądać :) Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Agnieszka Dąbrowska-Lorenc4 grudnia 2013 16:17

    W pełni się zgadzam :) I nie ukrywam, że z synkiem jest zdecydowanie łatwiej, jeśli chodzi o wybór garderoby w tym przesyconym różowością sklepowym półświatku. Kiedyś różowa sukieneczka wśród klasycznych dziewczęcych ubranek wydawała mi się "słodziutka", a teraz dziewczęce ubranka są tak przesycone "słodkością", że aż się robi niedobrze. Co do stref chłopięcych - zaczęły się tam pojawiać trendy w stylu mały marynarz, szalony rockendrolowiec czy poważny mężczyzna i nie ukrywam, że kreowane przez nie elementy garderoby wydają mi się często zabawnie fajne i poważnie zastanawiam się nad ich zakupem. Jednak po chwili zdają sobie sprawę, że mała dziecina jest najszczęśliwsza w wygodnych dresach i bawełnianych body czy pajacyku, które pozwalają swobodnie hasać i hopsać, nie krępując ruchów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, trudno się czasem oprzeć kreowaniu naszych pociesz na takie "miniaturki" dorosłych osobowości ;) Ja uważam że naprawdę dziecku potrzeba tylko kolorów, wygody i pola dla wyobraźni... I choć często obejrzę się z uśmiechem za "małym mrokiem" w bluzie z czachami, to jednak nie chcę robić tego swemu dziecku - niech się rozwija bez mojej indoktrynacji, na czerń, czachy i glany przyjdzie czas później gdy sama wybierze ;)
      i naprawdę chłopcy mają fajniej ;)

      Usuń
  4. Jeśli mowa o podziale na to co chłopięce i "dziewczyńskie" w ubrankach to fakt, producenci czasem przeginają, w kwestii zabaw i zabawek dziecko też powinno mieć wolny wybór, ale gender studies wkrótce może być aktualną kwestią nie tylko dla tęgich głów. W końcu genderowe zajęcia są prowadzone już w kilkudziesięciu polskich przedszkolach, trudno mówić, żeby dawano tam dzieciom i ich rodzicom wolny wybór...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dość przerażająca z resztą. Tutaj pisałam o mikroskali, tej komercyjnej. Natomiast apel w każdym wymiarze mam ten sam: Pozwólcie dzieciom być dziećmi...
      Zarówno zbyt nachalne szufladkowanie "płciowe" na rynku, jak i - w mojej opinii krzywdzące - indoktrynowanie budującej się tożsamości treściami nieadekwatnymi do etapu rozwoju, są pułapkami jakie świat obecnie zastawia na dzieciństwo. Nie chcę by ktokolwiek narzucał memu dziecku jak ma wyglądać i czym się bawić, a tym bardziej nie chcę by ktokolwiek wtłaczał temuż dziecku do głowy temat seksualności. Uważam że osobowość powinna rozwijać się naturalnie, a nie targana to jednymi to drugimi trendami.

      Usuń
  5. Nie zgodze sie, ze chlopcy maja lepiej: dziewczynka moze miec na sobie wszystko i wszystkie kolory i nie jest to bardzo dziwne, jednak gdy chlopiec jest na rozowo (baaardzo rzadko widuje sie cos takiego, bo to jednak obecnie z niewyjasnionych przyczyn kolor dla nich zakazany), to juz roznie bywa z reakcjami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to regały dedykowane chłopcom są ciekawsze :) Myśmy słyszeli zarzuty, że Zosieńka zbyt "chłopięco" bywa ubrana... A myślę, że gdyby rzeczy różowe nie były przy okazji opatrzone falbankami, kokardkami i brokatem, to i chłopcom by pasowały. Swoją drogą zabawny jest ten współczesny podział, kiedyś róż był kolorem chłopców a błękit dziewczynek, przynajmniej przy okazji chrztu :)
      Chłopcy za to na pewno mają trudniej jak chodzi o zabawy - nie wiem dlaczego, więcej "uchodzi" dziewczynkom bawiącym się "chłopięcymi" zabawkami, niż odwrotnie. Absurdem są dla mnie wypowiedzi rodziców zmartwionych okrutnie tym, że synek bawi się lalkami albo garnuszkami...

      Usuń
  6. A ja zawsze miałam problem i poczucie niesprawiedliwości :D w każdym sklepie, w którym kupowałam Maćkowi ubranka (głównie Kappahl i H&M w zasadzie :>) regałów z "babskimi" rzeczami było znacznie więcej :/ i wybór większy :/ Niesprawiedliwość! :)
    i w zasadzie Kappahl polecam dla znudzonych różem :) co prawda jest uroczo i słodko, ale w beżu, szarościach i różnych innych kolorach też..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regałów faktycznie więcej, ale wybór wg. mnie fikcyjny - to nadal ta sama cukierkowa słodycz... Kappahl w ogóle ma fajniejsze podejście do mody, więc i dziecięcej :) Mniej standardowy jest. Ale nie zmienia to faktu, że dziewczynki obowiązkowo muszą być "kobiece"... A chłopięce rzeczy są często bardziej dziecięce - czy to sugestia, że mężczyźni to duże dzieci? ;)

      Usuń
  7. Brawo! Trafne spostrzeżenia! Też mówię takiemu podziałowi stanowczo: NIE! A tak przy okazji - nominowałam Twój blog do Liebster Blog Award - szczegóły znajdziesz tutaj: http://ciaza-strach-sie-bac.blogspot.com/2013/12/no-i-daam-sie-wkrecic.html . Zapraszam do zabawy i pozdrawiam serdecznie!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, bardzo mi miło! :)) pozdrawiam i zabieram się za odpowiedzi :)

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. p.s. nie wypowiadam się co do tematu posta bo to dla mnie daleki temat :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje O. najbardziej lubi się bawić samochodami, ale nie jest to dla mnie żaden problem.Pamiętam z czasów dzieciństwa jak ja się bawiłam żołnierzykami. Pozdrawiamy i zapraszamy do nas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niech się zatem O. bawi radośnie i czerpie tyle nieograniczonej satysfakcji, ile tylko możliwe :) pozdrawiam, będę zaglądać :)

      Usuń
  11. A moja Lila jeszcze przed narodzinami miała ze smyka parę fajnych chłopięcych bodziaków :) Zresztą przy Niej miałam fazę na brązowy kolor, aż w końcu moja mama kiedyś powiedziała "No kup Jej coś różowego", to kupiłam... kocyk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no bo te chłopięce fatałaszki są przecudne...... i różowy kocyk wystarczy :P My dostaliśmy taki w klinice, więc "róż" był już odklepany ;))

      Usuń
  12. mój Igi niegy ode mnie ani mojego lubego nie usłyszał, że jego różowe rajstopki czy spinka sa niemęskie. spinka, nawiasem mówiąc, skitrana z przedszkola. bawi się, czym chce i jak chce, ostatnio umył nam okna :) a ciuchowo to ja w ogóle nieszczęśliwa jestem, bo nie dość, że nie mam nic przeciwko różom i fioletom dla chłopca (ale weź znajdż człowieku róż bez falbanek!), to mam dość jakichkolwiek nadruków. a te są wszedzie!! nawet na szczoteczkach do zębów! nosz kurka! aut, spajdermenów i innych ochydztw po prostu nie znoszę. filozofia waldorfska sugeruje, słusznie poniekąd, że wszelkiego rodzaju nadruki przywiazują dzieci niepotrzebnie do przedmiotów martwych i wzmagają konsumpcyjne podejście do życia.

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matulu, jak ja bym chciała by Zosia kiedyś też w ramach zabawy z wyboru umyła okna... :D
      fiolety dla chłopca są świetne, różowych ciuszków ogólnie raczej nie lubię, choć od odcienia zależy... ale Igi ma świetne ciuszki, wszystko co widać na publikowanych fotkach cieszy oczy :))
      w kwestii nadruków zgadzam się absolutnie! zwłaszcza "bajkowych" - co innego nadruk "neutralny", jakiś miś no-name czy coś..

      Usuń
    2. ja chciałabym i bez miśków no-name, ale tak się praktycznie nie da. a może i da, ale musiałabym szaleć w necie (nuda!) lub łazić po sklepach, czego nie cierpię ;)

      Usuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię