No właśnie, jak to jest w praktyce z tym rozszerzaniem diety?
Znam regułki, znam, ale że niestandardowa ze mnie mama, a z Zosi niestandardowe dziecko, to powoli zaczyna mnie korcić temat... :)

Nie mam wątpliwości, że chcemy bawić się w BLW - bo ten Bobas na pewno lubi wybór ;) Ale co, jak, kiedy? Przetrząsam teraz blogi by poznać Wasze doświadczenia, za każde rady będziemy bardzo wdzięczni!



Oto 4-miesięczna Zosia i pieczone ziemniaczki. Tak, tak robi moje dziecię za każdym razem gdy w okolicy pojawia się jedzenie ;)  w zasadzie tak robiło, bo teraz próbuje dostać w swe łapki i skonsumować... Otwieranie buźki to poprzedni etap ;)



Powyższe zdjęcia to oczywiście jedynie "drażnienie Smoka" ;) 
Ale fotka poniżej jest już całkiem serio:
Tak. Zosia zaskoczyła nas kompletnie - chwyciła stanowczo mój kubek (upatrzyła go sobie i za każdym razem próbuje mi wyrwać, inne są najwyraźniej mniej atrakcyjne ;)) - ja przechyliłam, chcąc by zobaczyła, że to woda tylko... A Zosia się napiła. Łyknęła, pomlaskała. Przełknęła.
4,5 miesiąca.
Bajka :D

Nie chcę przesadzać, Zosia nadal jest karmiona wyłącznie moim mlekiem, ale przy takim zainteresowaniu dziecka, aż korci... Wszystko zawzięcie obwąchuje, a przy naszych posiłkach widać niesamowitą chęć uczestnictwa. I patrzy o takim wzrokiem:


Kiedy zacząć, czy zaczynać jakoś specjalnie, czy powoli zacząć się dzielić z nią przy naszych posiłkach (kasza jaglana, warzywa na parze)?
Co mówią Wasze doświadczenia?


32 komentarze:

  1. Bartek też na piersi, a zaczęłam rozszerzac mu dietę jak miał 5 msc i 3 tygodnie. Wtedy to dostał pierwszą papkę - marchewkę. Młody aż się garnął do jedzenia.
    Najpierw dostawał jeden posiłek, potem obiadek i deserek, a teraz je już śniadanie, obiad, deser i kolacje a do spania dostaje pierś + na noc dłuższa sesja.
    Ja sugerowałam się tylko kolejnością podawania, w sensie kiedy co można, nie trzymałam się rystrykcyjnie zasad, bo uważam, że każde dziecko jest gotowe na jedzenie wtedy kiedy samo to okaże (Twoja ewidentnie ma już na coś ochotę ;P)
    A jeśli tak ladnie Ci pije z kubka, to polecam przy dopajaniu nie dawać jej picia z butelki tylko spróbuj od razu niekapka albo lovi 360. Niekapki są od 5 msc (tommie tippie) a lovi niby od 9, ale my pijemy od 7 :)
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za rady! :)
      mamy kubeczek Doidy Cup (3 miesiące+), tylko nie używałam jeszcze, bo nie było po co - przecież nie dopajam :) Ale już widzę że czas nadszedł na zabawy własnym, a nie mamusinym kubeczkiem :)

      Usuń
    2. A ja radzę jeśli potrafi wypić z kubka wykorzystać sytuację i nie dać zapomnieć tej praktycznej umiejętności.

      Usuń
  2. Kochana jeszcze poczekaj! Idealnie byłoby zacząć dopiero po skończeniu 6 miesiąca, od razu metodą BLW. Jednak jeśli malutka okazuje duże zainteresowanie, można się pokusić po 5,5 miesiąca, ale tylko próbować, nie zamieniać mleka na posiłek stały. 4,5 miesiąca to za wcześnie, ponieważ wyściółka jelita na tym etapie nie jest jeszcze w pełni rozwinięta i zbyt szybkie podanie pokarmu stałego może nadwyrężyć niedojrzałe organy. To jest bardzo kontrowersyjny temat dla rodziców, dlatego już w kolejnym poście napiszę, dlaczego tak ważny jest odpowiedni czas i z jakiego powodu WHO zaleca podawanie posiłków stałych dopiero po 6mc. Pozdrawiam!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za tak rzeczowy komentarz- i wypatruję posta!
      Poczekam więc pewnie do połowy stycznia z tym delikatnym Zosiowym podjadaniem :) na razie niech sobie nadal obwąchuje i obserwuje...
      Ale przyznam, że nie mogę się już doczekać "zabawy" z BLW :))

      Usuń
    2. Ja też nie mogłam się doczekać, a teraz tęsknię do tych czasów, gdy wystarczyło podać pierś i na wyjazd nie trzeba było zabierać obiadków, deserków itp... Ale już niedługo! Już zaraz będzie styczeń:) Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. lovi 360 u nas niewypał :) Michaś nie umial z niego pić , bo jest ogolnie niby prosty ale dziwny.
    Pił ze zwykłego niekapka :) mojego kubka :) a teraz ostatnio dałam mu się napić ze slomki,myslalam ze nie bedzie umiał, a on wypil pół szklanki :D i od razu kupiliśmy kubek ze slomeczka :)
    my tez zaczelismy rozszerzać diete po 5mc marcheweczka jabluszko itd. i co miesiąc coś nowego. Michas był w sumie jest alergikiem, bo do roku walczyliśmy z AZS która zaczęła sie od 3 mc...więc mielismy ograniczoną bardzo dietę, ale teraz jemy wszystko i po azs nie ma śladu...do tej pory nie wiemy od czego mały miał uczulenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, z rozszerzaniem u alergika to w ogóle zabawa!
      u nas reagowała wcześniej, a teraz powoli ja zaczynam jeść nabiał w malutkich ilościach, wróciły do diety pomidory, a raz zjadłam kawałek czekolady - i, odpukać, nic! :D Więc może nie będzie źle reagować... oby!
      A co do kubeczków - nie mam sympatii do niekapków ani innych dzieciowych cudeniek, jedyny kubeczek niemowlęcy, który mi się podoba, to Doidy Cup - bo jest najprostszy i pozwala na "normalne" picie, wspomagając rozwój mięśni twarzy i żuchwy... Ale dopajać też jeszcze nie chcę za szybko, więc ciągle czekamy:)

      Usuń
  4. My zaczęliśmy delikatnie próbować po 4 miesiącu, a takie prawdziwe jedzonko od połowy 6 miesiąca. Filip je na śniadanie kaszkę, potem obiadek, najczęściej jednak ze słoiczka, bo przyznam, że tak jest wygodniej i potem deserek. Resztę posiłków, to moje mleczko bezpośrednio z opakowania;) No i powoli dajemy próbować różne jedzonka i nie kierujemy się żadną zasadą. Po prostu co nam wpadnie w ręce i wydaje się odpowiednie dla niemowlęcia, to dajemy na spróbowanie;) Ach, jedyne co do tej pory Filipowi zaszkodziło, to jajko i jak na razie nie dajemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Takie intuicyjne podejście jest fajne :) Też nie zamierzam kombinować z rozkładem "co-kiedy", raczej dawać Zosi próbować na własną rękę. No i karmić piersią zamierzam co najmniej do roku, więc też stała "baza" zostanie ;)

      Usuń
  5. Ja o BLW pierwszy raz przeczytałam w ciąży z Lilką i wydawało mi się to mega-hiper świetnym pomysłem. No, i na tym się skończyło. Lila to całe BLW miała w nosie i jest typowo łyżeczkowo-papkowym dzieckiem. Z łyżeczki jadła pięknie od samego początku. Zaczęłyśmy przed 5-tym miesiącem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no tak, nasze dzieci mają dar do modyfikowania wszystkich naszych, nawet najzgrabniejszych planów ;) zobaczymy jak to będzie z Zośką...:)
      Mówisz, że przed 5? Hmm... mnie strrrasznie korci by na Gwiazdkę coś jej zapodać, bo nie bardzo widzę objadanie się wszystkich wokoło, z Zośką która pochłania wszystko tylko wzrokiem ;)

      Usuń
    2. Oczywiście zrobisz jak uważasz, ale nam pediatra kazała podać gluten po skończeniu 4miesiąca, no a w czym najłatwiej go podać-wiadomo z jakąś papką. Zresztą Lila też wcześnie interesowała się już jedzeniem innym, niż tylko pierś. W ciąży miałam ambitne plany karmić Ją tylko piersią przez pierwsze pół roku, ale trzech różnych lekarzy wybiło mi to z głowy, łącznie z zaprzyjaźnioną położną. U nas sensacji żadnych nie było po pokarmach stałych, a pierś nadal cieszyła się dużym powodzeniem :)
      Wiesz, z tym karmieniem-kiedy, jak jest tyle różnych szkół, że musisz trochę zdać się na swoją intuicję, no i na intuicję Zosi :)

      Usuń
    3. Tak też zrobię :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  6. Staś też wykazywał bardzo wcześnie chęć jedzenia, patrząc się na nas takim wzrokiem... W sumie to jeszcze zanim skończył 5 m-cy zdarzało nam się dawać do mu buzi różne rzeczy do próbowania, ale tylko tak ciut, żeby tylko smak poczuł :) Jak miał jakieś 5 m-cy to dostawał do rączki raz dziennie chrupka kukurydzianego :) Wiem, że to może nie jest idealne jedzenie na początek, ale on miał frajdę że może coś pogryźć i pocelować do buzi ;) a ja spokój, że raczej się mu nic nie stanie, bo chrupek rozpuszcza się i zakrztuszenie jest mało prawdopodobne :) Do podania warzyw zaczekaliśmy do 5,5 miesiąca, choć Staś pewnie spokojnie zjadłby je wcześniej :) My raczej zaczynaliśmy od papek, czasem tarte jabłuszko, ale raz dziennie staraliśmy się mu dać coś, co może sobie gryźć - czyli wspomniany wcześniej chrupek/gotowane warzywo/obrane jabłko :) Oczywiście wszystko pod pilnym nadzorem ;) Później doszły kaszki z owocami (gotuję zazwyczaj jaglaną lub orkiszową, raczej nie korzystam z tych "dla niemowląt"; tylko z orkiszową ostrożnie, bo ona zawiera gluten, tak więc na początek baaardzo małe ilości). Teraz o świcie jest cycek, rano (ok. 9) je kaszkę jaglaną z jabłkiem/brzoskwinią/śliwką (różnie), na obiad (ok. 12-13) warzywa (ziemniak, dynia, marchew, brokuł, fasolka szparagowa, groszek zielony, seler w różnych konfiguracjach) z dodatkiem oliwy (oliwa z oliwek lub oliwa 3 ziarna, czasem zamiast oliwy ciutka masełka) i mięsa/żółtka jaja kurzego/ryby (na zamianę). Popołudniu (ok. 15-16) jakaś przekąska, chociażby pół kromki pełnoziarnistego chleba z masełkiem, a wieczorem (ok. 19) kaszka orkiszowa, też zazwyczaj z dodatkiem jakiegoś owoca... Oczywiście popołudniu i przed spaniem dostaje też cycka, ale to tak głównie na popicie :) Wszystko wprowadzane było stopniowo - najpierw tylko 1 posiłek (warzywa) + 1 mała "przekąska do gryzienia", później stopniowo doszły kolejne posiłki, a w dalszej kolejności do warzyw zaczęliśmy dodawać mięsko itp. :) Teraz Staś ma blisko 9 miesięcy i już się zastanawiam nad podaniem z rana jogurtu naturalnego - może w czasie wolnych dni świątecznych spróbuję :) Grunt to obserwować swoje dziecko. Dla mojego kawalera mleko to teraz tylko picie i bliskość z mamą - jak nie dostanie konkretnego posiłku to jest wrzask :D A nie daj Boże ktoś zje obiad zanim on dostanie swoje warzywa z mięskiem lub rybką... Szybko doprowadza rodziców do porządku :D Tak więc pomalutku, powolutku, wszystko to tylko kwestia obserwacji swojego dziecka :) No i wszystkie nowości lepiej dawać rano lub najpóźniej w południe.. bo jakby coś maluchowi trochę zaszkodziło, to przynajmniej do nocy raczej przejdzie :) U nas tylko burak jakoś niekorzystnie działał (niby powinien mieć działanie lekko przeczyszczające, a było na odwrót...), a tak poza tym jesteśmy "wszystkożerni", no, na tyle na ile "wszystkożerne" może być niemowlę :) Pozdrawiam! I powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, dzięki Emilko!:)
      ależ to się wszystko szybko dzieje...
      Mam nadzieję że Zosia będzie się tak korzystnie "przystosowywać" jak Staś :)

      Usuń
  7. Hej!
    "Niestandardowa mama i niestandardowe dziecko" - dobry tekst, chyba każdy rodzic kiedyś dochodzi do takiego wniosku, zwłaszcza drugiej jego części ;D

    Dobra, do rzeczy: moim zdaniem BLW to fajna inspiracja, ale fanatyczne przestrzeganie tej idei (że nigdy nie dajesz nic dziecku tylko je tylko to co faktycznie samo da radę sobie wziąć) powiem dosłownie: uważam za bezsens.
    Dlaczego? Bo tak małe dziecko (powiedzmy takie 6-9 miesięcy) nie jest za bardzo w stanie samo się nakarmić. Jest to dla niego ogromny wysiłek skoncentrować się aż tak, żeby skoordynować wszystko na tyle, żeby cokolwiek trafiło do buzi. Nie mówiąc o czasie w którym musi być na maxa skoncentrowane, którego potrzebowałoby, żeby zebrała się jakaś sensowna ilość tego jedzenia. Oczywiście samodzielne jedzenie to wszystko rozwija, ale nie wyobrażam sobie dziecka np. 10-miesięcznego, które potrafiłoby najeść się posługując się łyżką (my też jemy często rzeczy płynne czy przecierane, więc czemu odmawiać tego dziecku?) To moje zdanie, najpierw byłam zachwycona ideą blw i brzydziła mnie myśl o papkach, ale jak zobaczyłam u innych rodziców ten fanatyzm i to co opowiadali to zmieniłam zdanie.
    Oczywiście ja jestem jak najbardziej za dawaniem dziecku możliwości samodzielnego jedzenia od samego początku rozszerzania diety i jeśli dziecko sobie z tym radzi to uważam to za bardzo ważne ale kaszki, papki itd. też są super i można wtedy fajnie kombinować smaki itd. I nie widzę nic złego albo nienaturalnego w pomaganiu dziecku w jedzeniu. Poza tym układ trawienny niemowlaka podobno kiepsko radzi sobie z trawieniem jedzenia w kawałkach.
    Nasze dziecko je bardzo chętnie i prawie wszystko (właśnie w najbliższych dniach kończy rok) i jeśli uznawać w ogóle blw i papki za jakieś "metody" to stosowaliśmy mieszankę tych dwóch podejść. W zależności od okoliczności, czasu, dostępnych produktów i wszelkich innych okoliczności.
    Teraz nadal jest rozmaitość, taki przykładowy dzień:
    -śniadanie zazwyczaj każdy je "sam" (owoce, chleb z serkiem białym, ostatnio ze wszystkim co my też do chleba bierzemy, łącznie np, z chrzanem),
    -potem mała je trochę zmiksowane duszone owoce z jogurtem i jakimś zbożem,
    -dalej obiadek (często zamienia się z papką owocową kolejnością zależy od rozkład udanego dnia). Obiadek różnie, czasem coś zmiksowanego, coraz częściej dokładnie to samo co my jemy, czasem jeśli trzeba to trochę mniej przyprawione (z solenia i tak prawie zrezygnowaliśmy, jeśli trzeba to robimy to na koniec lub na własnym talerzu)
    -potem jakiś podwieczorek: owoc, bułka (często własnej roboty) albo cokolwiek innego
    -wieczorem kaszka na mleku (mleko krowie + jakieś zboże, czasem owocek do tego wpadnie) czasem mała woli zjeść coś w rodzaju kanapki.
    Karmienie było praktycznie do roku (teraz), zakończyłyśmy je bardzo stopniowo i można powiedzieć "niezauważalnie".
    A kiedy zacząć? 6 miesięcy to taka granica umowna, jedno dziecko osiągnie tę dojrzałość ciut przed inne trochę po, ale myślę, że warto jej mniej więcej przestrzegać. My zaczęliśmy, jak córka miała 5,5 miesiąca i uważam, że był to moment idealny w naszym przypadku.
    I my akurat jakoś nie tęsknimy za czasami kiedy do nakarmienia dziecka wystarczyła tylko pierś. bardzo się cieszyliśmy z każdego kroku na drodze do samodzielnego jedzenia.
    Życzę Wam powodzenia, ale przede wszystkim przyjemności z jedzenia i karmienia dla wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak obszerny i sympatyczny komentarz! :)
      W pełni identyfikuję się z Waszym podejściem, też nie uważam by kaszki, kleiki i przeciery miały w czymś zaszkodzić - zwłaszcza robione samodzielnie :) Wydaje mi się że najzdrowiej jest łączyć takie systemy, by dziecko miało okazję gryźć i memlać, ale także by mogło niekiedy spokojnie podjeść :) (sama też mam przyjemność z jedzenia musu jabłkowego np;))
      Zaczęłam w Wigilię z kaszą jaglaną - bubki zachwyciły Zosię, ale to jako atrakcja bardziej niż posiłek :) Zjadła już kilka razy po parę łyżeczek.Ale wczoraj przygotowałam też jaglany kleik i zamroziłam porcje, nie zmiksowałam go na idealnie gładką masę, jednak nie jest to już kasza w pierwotnej postaci. Intuicja matczyna niech działa, ufam jej :)
      pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. Nie zgodzę się że pokarm w kawałkach dochodzi w tym stanie do jelit. Niemowlę ma przecież bardzo sprawne DZIĄSŁA przeciez ok roku juz nie powinno być problemu z jedzeniem w kawałkach a przecież nie da się pogrysc samymi przednimi zabkami. I moim zdaniem na początku ważniejsze jest wprowadzenie nowych smaków niż zastąpienie posiłku-wtedy traci na znaczeniu wielkość zjedzonej porcji. Jedno czego bym się trzymala-najpierw warzywa czyli te mniej "smaczne" a potem owoce
    u_lcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100%! memlanie dziąsełkami robi swoje :) A nowe pokarmy w tym momencie to nie posiłki, a tylko sposób na zaspokojenie ciekawości malca i na ogólny "start":) Owoce - no ba, toć od deserku zaczynać nie będziemy...;)

      Usuń
  9. Aha, ja poczekalam do pelnych 6mcy
    u_lcia

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem szczerze, że ja już nie pamiętam jak to było z moimi dziećmi ( aż wstyd się przyznać ;) ), ale wprowadzałam na bank pokarmy "książkowo". Jednak dla mnie największym "sukcesem" było to, że moja córeczka nauczyła się bardzo szybko pić przez słomkę i dzięki temu nawet mleko modyfikowane po odstawieniu od piersi piła już z kubeczka w taki właśnie sposób :) Etap butelki został całkowicie pominięty. Słodka strasznie ta Twoja Maluda :) Pozdrawiam, Mama A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu brzdąca :D
      u nas chyba nawet słomka zbędna jest, butelki dla córy nie istnieją, za to kubki to jakaś jej fascynacja...;) Doidy cup jest super!
      Pozdrawiamy ciepło!

      Usuń
  11. Co lekarz, to inna opinia, co mama, to inna jej interpretacja, a co dziecko, to inne wcielenie jej w praktykę... ;-) Ja jestem bardzo za BLW oraz za montessoriańskim podejściem do dziecka. Ani synowi, ani teraz córce nie serwowałam szaroburych papek, tylko dawałam gotowane warzywa do ręki, a ewentualnie niektóre potrawy podawałam łyżeczką, zawsze pamiętając o drugiej łyżeczce dla brzdąca, by się wprawiało w samodzielne jedzenie... ;-) Mój syn w marcu będzie miał 4 lata, i jak do tej pory, jest wszystkożerny, mało wybrzydza, a brokuły gotowane na parze wprost uwielbia! Tabelki wszelkiego rodzaju pomijałam, raczej skupiałam się na tym, co mamy w planach zjeść my, dorośli, i jak to podać maleństwu. Pamiętam przy tym, że 3 lata temu bardzo podkreślano, by czekać w wprowadzeniem stałych produktów do tego ukńczonego 6. miesiąca, ale w tym roku moja lekarka zaproponowała, bym młodej dawała jeść już po 4.! Ponoć wytyczne się zmieniły bo cośtam, cośtam, i bądź tu człowieku mądry i sam(a) stwierdź, które są te właściwsze. Mój syn dostał pierwsze warzywko w łapkę, gdy miał 5m3t, ale moja córka trochę wcześniej, bo sama się aż wyrywała do zawartości mojego talerza.
    Oboje też dostawali wodę w szklance, tutaj możesz zobaczyć Magdę:
    http://panitanguera.blogspot.ca/2013/12/magda-pije-wode.html

    Pozdrawiam,
    Moni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ sobie fantastycznie radziła! :D
      podziwiam pomijanie tabelek - i podążam tym samym śladem :)) Na razie po kilkukrotnej zabawie z kaszą jaglaną zrobiliśmy przerwę - musiała mi się córa w laktator zamienić, by udało się zator zwalczyć - ale planuję jutro się z nią znów czymś podzielić :)

      Usuń
  12. Z BLW nie ma reguł, to dziecko decyduje, kiedy jest gotowe. Bywa, że jednak trzeba papkować przez jakiś czas, jeśli dziecko dławi się twardymi pokarmami (odradzam zaczynanie od marchewki, banana i jabłka, baaardzo odradzam). My mieliśmy z tym długo problem, do dziesiątego miesiąca życia Klu jadła sama tylko ryż i kluski, resztą się dusiła. Z czasem przeszliśmy do małych kawałków chleba, takich półcentymetrowych, powoli doszły warzywa. Kaszy jaglanej dużo jej nie daję, bo to w końcu sam cukier (70% węglowodanów!) co przy jej obecnej diecie byłoby za dużo. Ona i tak ma małe ADHD, więc wystarczy jej jedna zwykła kaszka od bobovity (też 70% węglowodanów) na noc, poza tym raczej staram się jej dawać więcej produktów bogatych w białko, potem warzywa, ryby, mięso i dopiero na koniec produkty zawierające więcej węglowodanów (wyjątek stanowią ziemniaki w grupie warzyw, ale mała nie dostaje ich dużo).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wartościowe informacje, dziękuję :)
      Cóż, my na razie nie bardzo mamy pole do popisu, jaglana była wstępem smakowym tylko :) a faktycznie twarde pokarmy to przesada na start. I nie zarzekam się, że papek nie będzie wcale, sama też lubię tarte jabłuszko wszamać ;) Póki to nie mają być prawdziwe posiłki, nie stresuję się i może Mała podjadać, ale jak będzie pora iść do pracy, trzeba będzie pewnie robić jej jakieś papki domowe, by była w stanie się najeść... na razie jednak o tym nie myślę :)

      Usuń
  13. o moich przygodach można u mnie poczytać :) zaczynaliśmy od warzyw na parze i owoców oraz chleba - odkrztuszanie przy BLW jest normalne, dławienie nie, ale trzeba się i na tę okoliczność przygotować. z papkami nie mam żadnego doświadczenia, z mięsem też nie, bo my wege.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, przegapiłam, ale już nadrobiłam czytelnicze zaległości!
      Dziękuję! :D

      Usuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię