źródło zdjęcia: TU
Wczoraj Zośka miała trzecią dawkę szczepień... Co prawda dziecię moje doskonale znosi póki co te skondensowane pakieciki straszliwych zarazów, nie ma gorączki, biegunek - to jednak od wczoraj mi marudzi straszliwie... Dziś po raz pierwszy Zosia nie obudziła mnie śmiechem, a płaczem. I tenże płacz towarzyszy nam przez cały dzień, przeplatany krótkimi drzemkami i krótkimi chwilami turlania z delikatnym uśmiechem. Innymi słowy, została mi córa podmieniona na poszczepiennego Marudę! Ale witam tego Marudę z radością i ulgą, biorąc pod uwagę widmo różnych innych możliwości, które straszyły mnie po nocach...
...bo dziś kciuk to najlepszy przyjaciel, Misio zbiera łezki, a ty już mnie przytul, no!

Tak, szczepienia to temat-rzeka w zasadzie, bo ile dzieci, tyle historii, tyle też dobrych rad i ostrzeżeń...
Nie należę ani do nurtu fanów szczepień, ani też do ruchu anty-szczepionkowego. Wszystko ma swoje plusy i minusy. A kiedy chodzi o życie i zdrowie dziecka każdy najmniejszy minusik może okazać się kluczowy, więc decyzje szczepionkowe są szalenie trudne.


Nie zastanawiałam się nad nieszczepieniem, prawdę mówiąc brakowałoby mi na to odwagi. Natomiast wybór formy szczepień był naprawdę dużym wyzwaniem. Początkowo zakładałam szczepienie dziecka szczepionką skojarzoną, a także dodatkowymi, przeciw rotawirusom i pneumokokom. A później zaczęłam czytać... im bliżej terminu, tym więcej różnych głosów napływało. Między nimi także rada dwójki lekarzy ze szpitala dziecięcego, by brać tylko refundowany wariant, znają oni bowiem osobiście przypadki ciężkich powikłań (szczególnie neurologicznych) po tych nowszych szczepionkach, z przypadkiem kompletnego cofnięcia w rozwoju włącznie. Mętlik w głowie miałam straszny.
Powikłania poszczepienne mogą być przerażające, niska częstotliwość ich występowania wcale mnie nie uspokajała. A wizja dziecka, które z dnia na dzień przestaje kontaktować, dręczyła mnie się po nocach... Czy przesadzam? Myślę że nie, miałam po prostu świadomość jak wielka jest to odpowiedzialność, pierwsza od porodu tak istotna decyzja, która może zaważyć na całym życiu dziecka - a jeśli podejmę złą, jak z tym później żyć?


Do jakich konkluzji doszłam ostatecznie?

  • Po pierwsze, powiedziałam "nie" szczepieniom nadobowiązkowym przeciw rotawirusom. Szczepionka ta jest w mojej opinii tym samym co szczepionka przeciw grypie, czyli loterią. Rotawirusy mutują za szybko, by szczepienie te traktować poważnie. Do szczepienia przeciw pneumokokom nie mam wyraźnych podstaw, póki nie wiem czy dziecko będzie np. chodzić do żłobka. Natomiast szczepienie przeciw meningokokom zostawiam jeszcze pod rozwagę - w wariancie >2 roku życia. Powikłania po inwazyjnej chorobie meningokokowiej straszą, a jednocześnie wg. informacji jakie otrzymałam, większość dzieci hospitalizowanych z powodu ciężkich powikłań poszczepiennych, to dzieci potraktowane tą szczepionką właśnie... W tym punkcie zatem mam jeszcze o czym myśleć...
  • Po drugie, szczepienie rozłączne, czyli przeciw poszczególnym chorobom osobno, byłoby wg. mnie naprawdę bez porównania lepsze dla organizmu dziecka od szczepionek skojarzonych - niestety, skoro szczepi się pakietami, to faszerowanie dziecka jednocześnie oddzielnymi szczepionkami, każdą napchaną konserwantami (w wersji refundowanej także rtęciowymi :|), faktycznie mija się z celem...  
  • Po trzecie, konserwanty właśnie - skoro "po pierwsze nie szkodzić", to podawanie dziecku szczepionki z rtęcią uznaję za mylne z zasady.
  • Po czwarte, Euvax B (przeciw WZW B) - unikać, ma na tyle złą sławę, w bonusie konserwowany Timerosalem (czyli z rtęcią), że ryzykować nie warto... 
  • Po piąte, pamiętać trzeba o zasadzie ograniczonego zaufania - zwłaszcza do koncernów farmaceutycznych. Pamiętajmy, że mają wielką siłę przekonywania... 
  • Po szóste... nie ma złotego środka. Jakiej drogi byśmy nie wybrali, niesie ze sobą ryzyko. Ale nie znaczy to, że powinniśmy płynąć sobie nieświadomie z nurtem - przeciwnie, dowiadujmy się jak najwięcej, szukajmy rozwiązań, które wydadzą nam się najlepsze. W końcu to nasza odpowiedzialność. Musimy starać się wybrać "mniejsze zło".
tuż przed 1 szczepieniem Hexą...

Ostatecznie wybraliśmy szczepienie Zosi Hexą (Infanrix hexa), czyli 6w1, bez dodatkowych. Nie powiem, że komuś to polecam - bo o tej szczepionce można dużo złego również usłyszeć, a lobbowana jest bardzo... Ale u nas póki co (odpukać!) jest w porządku. Wygrała nad 5w1 tym, że załatwia od razu problem Euvaxu. Czy zrobiliśmy dobrze, wybierając skojarzone - tak, bo szczęśliwie nic się nie stało. Ale za każdym razem miałam duszę na ramieniu... i modlę się, by nigdy nie żałować.

A jak Wy przebrnęliście przez temat szczepień?
Wszystkim dzieciom zdrowia życzę! :)

14 komentarzy:

  1. Także szczepiłam swojego maluszka tą 6w1 3 razy i przechodził za kazdym razem super,
    Dopiero po świnkowejitd. troszke gorączkował :)
    Moim zdaniem to zalezy od organizmu dziecka jak je przechodzi.
    Pozdrawiamy i zdrówka życzymy
    http://wymarzona-rodzinka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że dobrze znosił :) Od organizmu zależy na pewno, ale nie przewidzi się reakcji, ja nadal mam stracha, bo znam przypadek gdzie poszczepienne skutki dopadły dopiero po tym szczepieniu w 12 m-c... Ale jesteśmy dobrej myśli :) pozdrawiamy!:)

      Usuń
  2. To jest temat rzeka....temat gustów...a gusta jak du*** tyłki ;) każdy inny :)
    My wybraliśmy 5w1 czy dobrze ? Czy źle ? Bóg to jeden wie.....
    Wielką batalię stoczyłam zanim podjęłam ostateczną decyzję.

    I tak sobie myślę, że tak naprawdę nie ma - po prostu nie ma złotego środka, trafnej recepty na to jaką, ile i dlaczego....
    Chyba każda z mam musi sama się pogłowić, poszperać, popytać i podjąć ostateczną decyzję .

    I ja również jestem dobrej myśli, że będzie git ! :) nooo przecież nie ma innej opcji :)

    Pozdrawiam ciepło !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, to że pomimo naprawdę gruntownego przygotowania nie da się wybrać tego, co rzeczywiście najlepsze, naprawdę wkurza...
      pozostaje wierzyć, że wybieramy dobrze :) i że los nie będzie podły i złośliwy ;)

      Usuń
  3. Z tydzień temu czytałam na temat szczepień i dyskutowaliśmy z mężem na ten temat. Zdania jeszcze sobie nie wyrobiłam i czas pokarze jednak szkoda, że w Polsce za zdrowie dziecka trzeba aż tyle płacić - w innych krajach szczepionki dodatkowe i łączone są za darmo, a u nas? ehh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dobrze byłoby móc jedynie wybierać spośród wariantów równorzędnie dostępnych... Finansowo jest to obciążenie.

      Usuń
  4. Ja również mam duszę na ramieniu każdorazowo, kiedy szczepię córkę. Przeszliśmy od Infanrix 5w1 do rozdzielania szczepionek za radą lekarki, gdyż mała miała coś w rodzaju płaczu nieutulonego po drugiej dawce szczepionki skojarzonej. Długo by opowiadać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję... właśnie o wielu takich sytuacjach słyszałam i strach jest uzasadniony. Zośka po tej 3 dawce po raz pierwszy zachowywała się inaczej, rozdrażnienie i płaczliwość trwały 3 dni. Ale nie było to alarmujące - choć włos i tak się jeżył. Dobrze, że trafiłyście na lekarkę, która nie bagatelizowała sygnału i radziła zmienić - to nie zawsze się zdarza. Oby następne szczepienia córcia przechodziła spokojnie!

      Usuń
  5. Ja synka szczepiłam na wszystko. Zawsze kiedy miałam opcje darmową, a płatną w zapewniające mniejszą ilość kłuć tą też wybierałam. Nigdy nie łączyłam różnych szczepień tego samego dnia. Wszystkie szczepienia znosił super, żadnej goraczki, złego samopoczucia. Z córką chciałam podobnie, ale choroby nam troszeczkę to utrudniły. Zobaczę jak to będzie dalej. Pozdrawiam, Mama A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nam rotawirusy odradził zaprzyjaźniony lekarz-powiedział, że nie ma sensu. Poza tym szczepimy tą 5w1 i jest ok póki co. Ostatnio tylko po darmowej odrze, śwince i różyczce przeżyłam chwilę grozy i zwątpienia w cały sens szczepień, ale już mi przeszło :) Generalnie uważam, że u nas chyba za szybko szczepi się dzieci, ale nie szczepić w ogóle też bym się nie zdecydowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmm, też tak myślę - za wcześnie i niepotrzebnie wszystko na raz... to naprawdę jest duże obciążenie dla malutkiego organizmu, a hurtowe zapodanie tylko różnych przeciwciał ma jednak niekiedy straszne skutki... Ale prawda, strach jest nie szczepić. Byle tylko to szczepienie wychodziło naszym pociechom na dobre! :)

      Usuń
  7. My szczepiliśmy skojarzoną 6w1.. Żadnych negatywnych skutków nie było, czasem tylko lekkie rozdrażnienie w dniu szczepienia.. A co do rodziców, to chyba każdy się boi szczepić i każdy się boi nie szczepić ;) Zdecydowaliśmy się na szczepienia dodatkowe, ze względu na to, że mój mąż i moja teściowa pracując mają kontakt ze szpitalnymi zarazkami... Na razie nic złego się nie działo ani po rota, ani po pneumo - ale rozłożyliśmy to wszystko w czasie, pomiędzy dawkami 6w1 i szczepień dodatkowych zawsze było minimum kilka tygodni przerwy - rotawirusa daliśmy w I półroczu, a pneumokoka niedawno, w II półroczu życia. Z tym rotawirusem wiem, że ze skutecznością może być słabo, ale w razie zarażenia mam nadzieję, że lżej to przejdzie niż w przypadku braku szczepionki.. Czas pokaże czy dobrze zrobiliśmy z tymi szczepionkami, no ale każdy indywidualnie musi przeanalizować swoją sytuację i czynniki ryzyka (czy wysyłamy do żłobka, gdzie pracują rodzice, dziadkowie itp.). A pieniądze na szczepionki zebraliśmy z prezentów - jak ktoś nie miał koncepcji na prezent, to wrzucał nam do "funduszu szczepionkowego", do tego doszły prezenty ze chrzcin i cała niezbędna suma się zebrała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmm, u nas też się fundusz zbierał z Jej prezentów :)
      Na pewno trzeba dostosowywać decyzję jak napisałaś - do ryzyka zarażenia. I chyba właśnie lepiej rozdzielać w czasie...

      Usuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię