Wbrew wszelkim pozorom, herbaciana nie uległa nagle napadowi straszliwego leniwca, ani też nie wessały jej żadne życiowe dramaty. Żadnych burz ani wielkich uniesień. A jednak coś się stało, skoro tak zaniedbałam pisanie...
![]() |
źródło |
A oto, co się działo:
- Zawierucha i mróz skutecznie demotywują, powodując jakieś takie ogólne "niechcemisię".
- BLW jest bardzo absorbujące, bo dotąd w tak liche dni rzuciłabym kucharzenie w kąt, a tu trzeba podreptać do kuchni i wyczarowywać zbilansowany i zróżnicowany posiłek - czynność ta skutecznie pozbawia resztek sił.
- Zaczęłam tłumaczyć przyjaciółce esej archeologiczny na angielski (a że do tłumacza mi daleko, do archeologa tym bardziej, to różnie mi to idzie ;P)
- Przede wszystkim jednak - zassała mnie książka...
Najbardziej niebywałe nie jest jednak samo zaczytanie (choć w obecnej sytuacji to, że skończyłam książkę w zaledwie dobę, jest niezwykłe nawet jak na mnie ;)), a jego temat...
Zaczęło się tak:
Mniej więcej tydzień temu usłyszałam od męża, że musimy koniecznie obejrzeć "Igrzyska śmierci", bo mamy drugą część, a przecież ja pierwszej nie oglądałam. Popatrzyłam z powątpiewaniem i, wykazując się kompletną ignorancją, pytam o czym toto jest (tak, wiem, że większości z Was temat jest pewnie znany, a ja wyskakuję z takim odgrzewanym kotletem, szczerze za to przepraszam). Na co mój Miły zgrabnie odpowiedział:
- O dzieciach które mają się nawzajem wymordować.
Autentycznie.
Jeśli ktoś chciałby zniechęcić przeciętną kobietę, bez tendencji psychopatycznych, a już szczególnie jeśli jest matką - niech tak jej właśnie przedstawia filmy. Normalnie pędzę, lecę! ;P
Do dziś nie wiem, jak to się stało, że jednak ten film włączyliśmy. To pewnie przez nieodparty urok mego Męża... :)
I do dziś pojąć nie mogę, dlaczego mój Luby przedstawił mi go, jakby było to wypisz-wymaluj "Battle Royale" (nie, mimo zamiłowania i szacunku do szeroko pojętego kina japońskiego, ten film we mnie amatorki nie znajdzie nigdy, przenigdy, dziękuję). Ale wdzięczna mu jestem, że jednak mnie nakłonił :)
Ejże no! To całkiem dobre kino było! Nie ociekało sadyzmem, nie lubowało się w wymyślnej brutalności, za to bardzo zgrabnie balansowało na linii emocje-polityka-akcja-romans. Szczypta buntu, jaskrawych barw surrealizmu, prostych uczuć, szkoły przetrwania, oporu, uległości, wszystko w otulinie nieco tylko efekciarskiego s-f. Walka, dojrzewanie, starcie najniższych pobudek ze wzniosłymi. No i Kravitz ze złotym eyelinerem! ;) Mimo paru oczywistych niedociągnięć w scenariuszu i ogólnie dość smutnej tematyki, film wciągnął, pobudził ciekawość, zostawił nawet delikatny ślad w głowie, który potem myśli nocne uparcie drążyły. Obejrzeliśmy i część drugą. I z całą pewnością obejrzymy kolejne.
Ejże no! To całkiem dobre kino było! Nie ociekało sadyzmem, nie lubowało się w wymyślnej brutalności, za to bardzo zgrabnie balansowało na linii emocje-polityka-akcja-romans. Szczypta buntu, jaskrawych barw surrealizmu, prostych uczuć, szkoły przetrwania, oporu, uległości, wszystko w otulinie nieco tylko efekciarskiego s-f. Walka, dojrzewanie, starcie najniższych pobudek ze wzniosłymi. No i Kravitz ze złotym eyelinerem! ;) Mimo paru oczywistych niedociągnięć w scenariuszu i ogólnie dość smutnej tematyki, film wciągnął, pobudził ciekawość, zostawił nawet delikatny ślad w głowie, który potem myśli nocne uparcie drążyły. Obejrzeliśmy i część drugą. I z całą pewnością obejrzymy kolejne.
Wtedy przypomniałam sobie, że ten tytuł skądś znałam... i nie chodziło o "Death race" ;)
![]() |
źródło |
A jakże, mamy w domu książkę! Ba, mamy ją od ślubu, kiedy to dostaliśmy ją w prezencie. Ale wcale nie dziwię się, że nie chciałam po nią sięgnąć nigdy dotąd, bowiem na odwrocie okładki był taki oto cytat z recenzji "Chicago Sun":
Jeśli którykolwiek cykl dla młodzieży może ubiegać się o koronę po "Harrym Potterze" czy sadze o wampirach "Zmierzch", to tylko ten.
No błagam! Dla młodzieży, w dodatku po "Zmierzchu"? Olaboga! Nie, nie, NIE!
Książka zatem grzecznie stała sobie na najwyższej półce biblioteczki, a ja nie rokowałam jej rychłego przeczytania... Ale skoro film wypadł całkiem nieźle, a jak wiadomo książki są zwyczajowo od ekranizacji o niebo lepsze - musiałam sprawdzić.
Niniejszym wybaczam "Chicago Sun" tę niefortunną recenzję. Wybaczam nawet ekranizacji spłycenie i jeszcze większe "umłodzieżowienie" przekazu.
Ta książka jest naprawdę dobra.
Nie nazwę jej genialną, błyskotliwą, ani nawet rewelacyjnie napisaną - nie, pisana jest dość szorstkim, prostym językiem. Ale z pewnością jest wciągająca. Potrafi zassać, wbić się gdzieś w tył głowy i domagać się czytania. Toporna narracja sprawdza się idealnie, bo pasuje do Katniss jak ulał. Całość... po prostu się przeżywa. A to, co maluje wyobraźnia, wygląda bez porównania lepiej niż na ekranie.
Jeśli miałabym komuś odpowiedzieć na pytanie "o czym to jest?" - gdyby ktoś był równie nie na czasie co ja ;) - powiedziałabym: O dorastaniu w realiach niewolniczego reżimu, o "zabawach" elity, walce o przetrwanie i zachowanie ludzkiej twarzy w uwłaczających człowieczeństwu warunkach. Ale też o prostych uczuciach, pragnieniu wolności, o przyjaźni, zaufaniu, i politycznych grach. No dobra, i o tym wyrzynaniu trochę też...
Dość tego dobrego, książka odłożona, następne dwie części w drodze, zatem ja przysiadam na poważnie do tłumaczenia eseju, do projektowania nagrody... i do nowego dizajnu bloga :) Obym zdążyła, zanim poczta przyjdzie z dostawą ;)
I miła myśl na deser:
WEEKEND! :D
(nie, nie zapomniałam, że jestem matką ;))
PS. Dla tych, którzy oglądali filmy - nie jestem typem zwracającym uwagę na kreacje i z modą mi standardowo całkiem nie po drodze, ale nie mogłam nie zwrócić uwagi na motylą kreację Effie Trinket... Czy to tylko ja, czy Was też oczarowała suknia Alexandra McQueen'a? Piękna jest! <3
![]() |
źródło |

Translate
o herbacie, kulinarnych inspiracjach, eko-matkowaniu i wszystkim, co mi w duszy gra :)
O mnie
- Unknown
Kategorie
myśli luźne
rodzicielstwo
portrety
czas
relaks
zdrowie
kulinarne inspiracje
Japonia
herbata
eco
książki
matcha
DIY
ciąża
dzieciństwo
kosmetyki
pielęgnacja niemowląt
twórczość
BLW
karmienie piersią
kąpiel z dzieckiem
oleje naturalne
Muminki
chustonoszenie
film
gwiazdka
związek
życzenia
Totoro
halloween
kocie nastroje
miłość
nietolerancja laktozy
candy
chai
co sleeping
gender
Archiwum
-
▼
2014
(58)
-
▼
stycznia
(14)
- Wiosny i igrzysk! Czyli co zassało herbacianą...
- Dzień na NIE.
- Zapowiedź herbacianego cukierka i 4/52 ;)
- Pół roku szczęścia ze szczyptą nowych wrażeń... bo...
- "Kiedy jem, to jem."
- A dla Dziadków... :)
- Weekendowe przeboje wielokulturowe! ...i ankieta :)
- Malaga, tiki-taki i Muminki
- Herbaciana Kangurzyca i zima w Dolinie Muminków
- Zaspaną głową i krzywym okiem
- Odwiedziny Totoro, czyli niespodziewanka z Japonii!
- Smok vs. Mr. Thumb!
- Jak lwiątko zostało wodnikiem...
- Dziecko i Kotowizor - czyli Zosia wpadła w nałóg...
-
▼
stycznia
(14)
O filmie słyszałam, a jakże, ale właśnie recenzje, że jest to film młodzieżowy, skutecznie mnie od niego odrzuciły. Nawet nie pofatygowałam się dowiedzieć o czym jest. Ale teraz może się skuszę.
OdpowiedzUsuńnaprawdę jest całkiem niezły :) ale książka lepsza! :)
UsuńNie przejmuj się tymi nieobejrzanymi filmami. Oto pisze do Ciebie człowiek, który nie zna Gwiezdnych wojen! ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, po stokroć dobrze, że piszesz i udowadniasz, że po urodzeniu jest czas na czytanie książek! Bo mnie tu oczywiście straszą, że zapomnij. :)
oj, wiesz, czas jest! Tylko że to jeden malutki dobowy 'wypierdek', w który upchać trzeba wszystko to, co zrobić się chce... ;) Noce są bardzo, bardzo krótkie skutkiem tego ;)
UsuńChoć prawdę mówiąc w ciągu dnia też się da poczytywać nieco... tylko z licznymi przerwami ;)
ha ha:-)
OdpowiedzUsuńczas jest. zawsze jest NOC, mnóstwo można poczytać w trakcie karmienia;-) (oczywiście mniejszego dziecia..) a noc odeśpi się po przeczytaniu, albo i nie..
u_lcia
zawsze sobie obiecuję, że "się odeśpi", obiecuję solennie... ale to jak z odchudzaniem - typ wiecznego "jutra" ;)
UsuńJakiś miesiąc temu oglądałam 2 część tego filmu.Podobał mi się,lubię takie kino.Książki niestety nie czytałam.Teraz przymierzam się do Wilk(a) z Wall Street.
OdpowiedzUsuńno właśnie naprawdę kawałek niezłego kina, nie wiem o co chodzi z takimi dziwnymi opiniami :)
UsuńAle polecam zajrzeć do książki - połyka się ją na jeden kęs nieomal, a naprawdę smakuje :D
Igrzyska śmierci - bdb, u nas było tak , że to ja powiedziałam pierwsza męzowi o tym filmie :) ..i obejrzeliśmy. My tez mamy drugą część i czeka na dobry wieczór :)
OdpowiedzUsuńNatomiast Zmierzch - nie przemówił do mnie , a jak jestem np.w Empiku to omijam tę książkę łukiem szerokim, może całkiem niepotrzebnie ;)
hmm nie wiem, mnie saga "Zmierzchowa" całkiem odrzuca, bezpłciowe love story i świecące diamentowo pseudo-wampiry... :/ Czytałam pierwszą część, na studiach jeszcze - i uznałam, że faktycznie tylko dla młodzieży. Strasznie prymitywne, jeśli mogę użyć takiego sformułowania... Filmy oglądałam, mąż chciał obejrzeć ostatnią część, by wyrobić sobie zdanie, no to obejrzeliśmy całość. I nie, oj nie. A już motyw z pół-wampirzą ciążą, oglądany akurat z perspektywy ciężarnej, był jak z absurdów Monty Pythona, tylko pozbawione ich humoru... ;)
UsuńDlatego właśnie nie pojmuję jak można porównywać do tego "Igrzyska". One mają i głębszą treść, i świetnie zbilansowaną akcję, w dodatku pomimo klimatu s-f - dużą dozę realizmu. Do tego pięknie zarysowane są emocje.
Czekam na pozostałe tomy, jutro powinny dotrzeć :D
Jeśli nie widzieliście - to polecam (m.in.) Elizjum , też s-f, ale z przesłaniem :) Bardzo ciekawy. Nie streszczę , bo nie w tym rzecz :). Daje do myślenia.
Usuń