Halloween za nami, ale muffiny-zombie, o zgniłozielonej i nieco cieknącej aparycji, nadają się na każdą okazję, a wbrew porom są naprawdę pyszne :)
Wiele jest wymyślnych przepisów na ociekające grozą wypieki dedykowane halloweenowym przyjęciom, niestety większość z nich nie nadaje się dla alergików ani karmiących ich matek... I to zarówno ze względu na składniki jak i na pracochłonność. A że zostaliśmy z mężem zaproszeni na halloweenowy wieczór do znajomych, chciałam upichcić coś, co wpisze się w obowiązujący klimat potworności, a będzie jadalne i dla mnie. Tak oto powstały te muffiny :)



Zombiacze muffinki są rzeczywiście klimatyczne, zwłaszcza udekorowane żelkowymi robalami, lub z ciasteczkowym nagrobkiem wbitym w środek (u nas finalnie wyszedł wariant z żelkami, z braku czasu niestety - z tego samego powodu nie powstało żadne zdjęcie tychże, zostawiam więc pole Waszej wyobraźni :)). Ale co najważniejsze, smakują doskonale, będąc jednocześnie przyjazne alergikom i matkom karmiącym :D

      A oto przepis na 12 muffinek:

  • 1 szklanka mąki
  • 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 3/4 szklanki cukru trzcinowego
  • 2 łyżeczki herbaty matcha
  • 1 łyżeczka karobu (a dla tych co mogą- kakao :))
  • 1/2 szklanki mleka (u nas owsiane, może być też orkiszowe)
  • 1/3 szklanki oleju
  • 2 małe jajka lekko roztrzepane
  • powidła ciemne, niesłodkie (u nas winogronowe, ale śliwkowe też się sprawdzają)
  • matcha z odrobiną cukru pudru do posypania


Wykonanie jest dziecinnie proste, jak to muffinki :) W jednej misce mieszamy składniki suche, czyli mąkę, proszek do pieczenia, sodę i cukier, a także herbatę i karob. W drugiej mieszamy ze sobą składniki mokre, mleko, olej i jajka, po czym wlewamy je do suchych i łączymy paroma ruchami łyżki. W formie do muffinek nakładamy ciasto do 1/3 wysokości, na to dajemy łyżeczkę powideł, i przykrywamy ciastem do 3/4 wysokości. Pieczemy w 190 stopniach około 20 minut. Po wyjęciu i przestudzeniu, posypujemy przecierając przez sitko herbatą zmieszaną z odrobiną cukru pudru.
Pałaszujemy :D

(ciasto jest dość luźne, a z uwagi na nadzienie muffiny nie wyrastają jakoś bardzo wysokie, ale są pulchne i wilgotne, tak ma być :))

2 komentarze:

  1. reeeewela, jadłąm więc wiem co mówię! dzisiaj rządze w kuchni! nie mogę się doczekać i mam nadzieję że mi wyjdą omnomnomnom :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjdą, no ba! Czekam na wrażenia :))

    OdpowiedzUsuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię